Żywa wspólnota czy skansen?

Turyści, którzy przyjeżdżają na Kubę mają wrażenie, jakby czas się tu zatrzymał 50 lat temu. Na ulicach można spotkać samochody, ciężarówki i autobusy z II połowy XX wieku. Na Kubie jeździ więcej maluchów (Fiatów 126P) niż w Polsce. Poza dzielnicą nowych hoteli w Hawanie nie widać żadnych nowych budynków. Praktycznie nie buduje się żadnej nowej infrastruktury ani nawet nie reperuje tej starej. W mieście Güines, gdzie mieszkam, starsi ludzie wspominają czasy sprzed rewolucji Fidela Castro w 1959 r. Miasto było w rozkwicie, działało kilka zakładów przemysłowych, wiele sklepów i aptek, kino, teatr. Jest to region typowo rolniczy z żyzną ziemią, więc w okolicy uprawiano trzcinę cukrową przerabianą w kilku cukrowniach. Do Hawany oddalonej o 50 km jeździły pociągi i nowoczesne autobusy. Dziś miasto wygląda jak wielka ruina. Niektóre budynki zawaliły się, inne jeszcze stoją, ale są w opłakanym stanie. Kolej od dawna nie jeździ, ciężko jest dojechać czymkolwiek do nieodległej Hawany. Nie działa już żadna fabryka, po cukrowniach zostały tylko kominy. I tak jest na całej wyspie. Ci, którzy urodzili się już po zwycięstwie rewolucji, też mają swoje dobre wspomnienia z lat 80-tych. Kubańczycy byli dumni z wysokiego poziomu edukacji w kraju, z dobrze funkcjonującej służby zdrowia i z sukcesów sportowych. Jak jest dziś? Uczniowie chodzą do szkoły, ale często lekcje są odwoływane z powodu nieobecności nauczycieli. Brakuje podręczników, ciężko kupić zwykły zeszyt czy kredki. W służbie zdrowia dramatycznie brakuje lekarstw i sprzętu. A sportowcy nie mają jak i gdzie ćwiczyć i uciekają z kraju w poszukiwaniu normalnego życia i lepszych warunków rozwoju.

Pozostały wspomnienia, opowieści o wspaniałej przeszłości i stare fotografie.

Dzisiaj wielu ludzi w taki sposób traktuje Kościół. Jako coś ważnego i pięknego, ale w przeszłości. Jako instytucję zasłużoną dla rozwoju kultury, sztuki, nauki, szkolnictwa czy nawet cywilizacji. Dla nich jest to rzeczywistość, która przeminęła wraz ze zmianami na świecie. Wierzący, którzy jeszcze chodzą do kościoła, przypominają im członków grup rekonstrukcji historycznych. Wielu ludzi patrzy na Kościół, jakby to było tylko muzeum. Przychodzą do kościoła, jakby zwiedzali skansen. Nie widzą w Kościele, w Jezusie, w Ewangelii niczego nowego, niczego, co pasowałoby do ich życia w czasach obecnych.

Święty Marek w pierwszym rozdziale swojej Ewangelii przedstawia scenę w synagodze w Kafarnaum. Ludzie słuchający Jezusa pełni zdumienia pytali „Co to Jest? Nowa jakaś nauka z mocą”. Po dwóch tysiącach lat Jezus jest ciągle ten sam. Nie zmienił się, jak wieszczył dziad z „Konopielki”: „W tym bieda, że Pambóg coraz starejszy. Coraz częściej odpoczywa”. Jezus jest od 2000 tysięcy lat obecny w Kościele, tak jak obiecał: „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28,20). I tak jak wtedy, po zmartwychwstaniu, Jezus wysyła nas jako świadków i głosicieli. Od czego mamy zacząć? Może właśnie od zachwytu?

Święty Wincenty Pallotti, założyciel pallotynów powtarzał: „Zachwyca mnie mój Bóg, nie bogactwa, nie zaszczyty i nie talenty, lecz Bóg”. Może to właśnie jest najlepszy punkt wyjścia, by dziś wypełnić naszą misję apostolską? Zachwycić się Bogiem, który jest ciągle ten sam, który ma zawsze tę samą moc uzdrawiania i przemiany mojego wnętrza, który dziś także jest obecny i działa w Kościele. Jeżeli odkryję takiego Boga, jeżeli zachwycę się takim Bogiem, mogę być jego świadkiem aż po krańce mojego świata. Mogę innych poprowadzić drogą oszołomienia Bogiem aż do wyznania: to coś nowego i z wielką, niespotkaną wcześniej mocą!

ks. dr Michał Kiersnowski SAC – od listopada 2023 misjonarz na Kubie. Oprócz kapłaństwa pasjonuje się koszykówką, wyprawami rowerowymi i muzyką.

2024-03-05T10:45:35+01:005 marca, 2024|Blogosfera, ks. Michał Kiersnowski SAC|
Przejdź do góry