Solfeż Pasji

Jest taka obowiązkowa szkoła, stąd mało lubiana, do której wcześniej czy później trafia każdy z nas. To szkoła cierpienia. Szkoła tych momentów życia, od których nie sposób uciec. Wielki Tydzień, który właśnie rozpoczynamy przypomni nam o niej.

Większość z nas skrzętnie ukrywa swoje cierpienia. Nie chcemy, by inni widzieli nas bezradnych wobec bólu i ran. Jest bowiem coś wstydliwego w tym stanie utraty kontroli nad sobą i tym, co się z nami dzieje.

Zaskakującym jest to, że Jezus nie wstydzi się cierpieć na naszych oczach. Pasja, czyli opis męki Pańskiej – jest najdokładniej przedstawionym epizodem Jego życia. Owe trzy święte dni zajmują najwięcej miejsca w Ewangeliach. Chrystus nie obawia się, że zgorszymy się tym, jak bolą Go rany fizyczne, psychiczne i duchowe. Nie boi się, że dosłyszymy, jak mówi: „Pragnę”; jak krzyczy: „Boże czemuś mnie opuścił”. Nie wstydzi się tego, że wcale nie wygląda na bohatera.

Otóż, idący krzyżową drogą Chrystus chce byśmy i my czynili podobnie. Potrzebujemy jednak do tego wyostrzonego słuchu kształconego na solfeżu Pasji. Wiele bowiem wydarzeń i spraw w naszym życiu postrzegamy jako sytuacje bez wyjścia. Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, że można inaczej: że jeszcze potrafimy z mężem (z żoną) spokojnie porozmawiać i uratować nasze małżeństwo; że jeszcze jesteśmy w stanie dojść do porozumienia z buntującymi się dziećmi; że jestem w stanie przebaczyć bliskiej osobie, która bardzo mnie zraniła…

Pasja to też czas prawdy. Jeśli chcesz poznać drugiego człowieka, takim jakim jest naprawdę, przyjrzyj się mu, gdy mierzy się ze swoim lub twoim cierpieniem. W rzeczy samej, bywa że uciekamy od cierpienia innych lub to oni opuszczają nas w cierpieniu. Inni próbują stawić mu czoła z gwałtownością miecza, jak Piotr. Są tacy, którzy bawią się cierpieniem innych: ganią ich, pouczają… Są też tacy, którzy jak Cyrenejczyk angażują się wbrew sobie, gdyż cierpienie nie jest przecież nigdy tylko nasze. Ono nieuchronnie wciąga innych. Są nawet tacy, którzy w obliczu cierpienia odnajdują odwagę, o jaką nikt by ich nigdy nie podejrzewał, tak jak Józef z Arymatei, który idzie do władz i prosi o wydanie ciała Jezusa. Odwaga to jeden z owoców cierpienia. Są w końcu tacy, którzy po prostu stoją pod krzyżem. Wiernie i do końca.

ks. Stanisław Stawicki SAC – pallotyn. Przez wiele lat pracował na misjach w Afryce. Sześć lat spędził w Paryżu studiując duchowość. Również sześć lat w Rzymie. W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie jest proboszczem w parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”.

2024-03-24T10:41:11+01:0024 marca, 2024|Blogosfera, ks. Stanisław Stawicki SAC|
Przejdź do góry