Bezbożny źle myśli o sprawiedliwym i zgrzyta na niego zębami. Ale Pan śmieje się z niego, Bo widzi, że nadchodzi dzień jego (Ps. 37, 12-13).
Ostatnie wydarzenia z Paryża a więc jawne kpienie z Chrześcijaństwa i jego wartości budzi we mnie ambiwalentny stosunek. Gdybym miał zawrzeć ten felieton w jednym słowie to całe wydarzenie i jego nacechowanie nazwałbym – daremnym. Daremnym z dwóch powodów. Wiadomym było, że jest to próba zakpienia nie tylko z Chrześcijan jako takich, ale również ze sportowców, którzy wyznają dogmaty tej wiary i dość często przed swoim wystąpieniem unoszą oczy ku górze lub wykonują znak krzyża.
W dzisiejszym świecie nie powinny nas dziwić jakiekolwiek akty niechęci wobec Chrześcijan. Szczególnie w Europie, która krótko rzecz ujmując – aksjologicznie się wykrwawia. Rządy i elity Europy świadomie pchają społeczeństwo w coraz bardziej chwiejne i nieugruntowane w naszej cywilizacji modele życia społecznego. Nie będę przytaczał już różnorakich niesprawiedliwości wynikających z wątłej aksjologii tych igrzysk, jak na przykład przypadek Angeliki Szymańskiej. Nie o tym jest ten felieton, choć zaznaczam sprawę dla chętnych.
Ale zacznijmy od pytań fundamentalnych. Czy ceremonia otwarcia igrzysk miała cokolwiek wspólnego tematycznie ze sportem i uczciwą sportową rywalizacją? – Uznam to pytanie za z natury retoryczne, choć należy je postawić.
Czy wartości prezentowane podczas ceremonii otwarcia miały jakikolwiek związek ze sportem i Europą? – Nie.
Daremną była również próba zawierania satanistycznych znaków podczas ceremonii oraz nawiązywanie do pogańskich quasi-tradycji. Dlatego Chrześcijanie nie dali się wyprowadzić z równowagi a noc po ceremonii była historyczna gdy spojrzymy na wątek całkowitego zgaśnięcia oświetlenia Paryża w nocy. Jedynym oświetlonym punktem w Paryżu była wtedy Bazylika Najświętszego Serca Jezusowego na szczycie paryskiego Montmartre. Polecam zagłębić się w historii tego kościoła, gdyż idealnie przedstawia ona dawną pobożność Francuzów i ich przywiązanie do Ojczyzny.
Zdaje mi się, że Chrześcijanie powinni się po prostu zaśmiać z tak nieintelektuanych zaczepek. Grafika (notabene wygenerowana przez AI) zdaje się prezentować metafizyczny wymiar tych paryskich kpin. Wiem, że przymiotnik ,,uśmiechnięty” może nam się różnie kojarzyć w naszej współczesnej rodzimej rzeczywistości. Jednak uważam tę grafikę ze szczególnie oddającą ducha tych wydarzeń.
Prześladowania przepowiedział sam Jezus i ulokował w nich możliwość oddania niesłychanie cennej ofiary (o czymże innym świadczy żywot Jezusa?). Uwzględniając Jego nieskończone miłosierdzie i mądrość, myślę że spojrzał wtedy z góry (może Montmartre?) na to co się odbywa i uśmiechnął się z litością na ponadprzeciętny akt ludzkiej głupoty i dziecinnych zagrywek skierowanych w stronę Chrześcijaństwa.
Zauważmy, że dzisiejsza Europa leży i nie ma sił się podnieść. Dążymy do socjalizmu centralnego w Europie. Najpierw pojawi się kryzys związany z brakiem kontroli nad szczelnością granic a potem rządy w Europie zamkną nas w swoich domach. Tak najlepiej buduje się poczucie wspólnoty – na długotrwale wypracowywanym syndromie Sztokholmskim. Jednak nim otworzymy oczy minie Europa jaką znamy. Pojawi się Europa już w pełni plastikowa i pusta w środku. Nie będzie sztuki, nie będzie ról społecznych i nie będzie wolności. Zauważmy jak silnie ograniczana jest w Europie wolność słowa już dziś. Zauważmy jak wygląda sztuka współczesna i co sobą reprezentuje. I choć z moich osobistych poglądów główne skrzypce gra wolność i nie mam nikomu zamiaru wolności uprawiania takiej sztuki zakazywać, to zauważmy co jest jej celem? Nie chodzi tu o to, że estetyka wymarła we współczesnej sztuce tylko o to, że w ogóle nie jest uwzględniana przy jej tworzeniu. I tak wychodzi nam na przykład takie ,,dzieło” jak Piss Christ autorstwa Andresa Serrano. Czy jest to sztuka rzemieślnicza? – nie. Ale współczesne elity europejskie z pewnością chciałyby nas przekonać że praca ludzkich nerek jest niezwykle kreatywnym procesem. Tak samo jak pstryknięcie aparatem i ustawienie światła. Oczywiście że może to ostatnie być kreatywne, ale właśnie taki jest cel współczesnej sztuki – przedstawienie czegoś bluźnierczego pod osłoną artyzmu najniższych lotów, tak aby swoją absurdalnością i wyrazem wzbudziła czujność Chrześcijan a jednocześnie mogła się bronić po najniższej linii oporu.
Taka jest dzisiejsza Europa. Patrzy się nam na to niezwykle przykro, ale zdaje się, że jest to etap może mniej brutalny jak za Nerona, ale nadal konieczny dla integracji Chrześcijan i procesu nawróceń. My trwajmy w wierze i idźmy do przodu. Każdy swoim tempem. Miejmy Boskie Oblicze przed oczami i uwierzmy, że nasze potknięcia traktuje z uśmiechem, bo wie, że droga, którą obraliśmy jest dobra i wesprze nas gdy to będzie konieczne. Nie bójmy się tak wątłych ataków, śmiejmy się z nich w myśl cytatu otwierającego ten felieton.
Franciszek Cwalina – absolwent reżyserii dźwięku na wydziale fizyki UAM w Poznaniu oraz magister Kognitywistyki na wydziale filozofii UJ w Krakowie. Kocha muzykę, Kraków i jego historię. W wolnym czasie zgłębia kuchnię starokrakowską i galicyjską.