Hiszpański poeta i filozof, Miguel de Unamuno (1864-1936) powiedział kiedyś, że „Faszyzm leczy się czytając, a rasizm leczy się podróżując”. Baskijskiemu pisarzowi nie chodziło jednak li tylko o przemieszczanie się fizyczne, ale również o podróżowanie wewnętrzne.

Bardzo podobnie myślał św. Wincenty Pallotti. Dlatego wypowiadając wojnę rywalizacji, podziałom i kościelnym partykularyzmom, promował duchowość komunii „podróżując” po różnych szkołach duchowości. Jedną z jego ulubionych „duchowych krain” była szkoła św. Franciszka Salezego (1567–1622), którego dziś wspominamy w liturgii. Na Franciszka Salezego wskazał Pallotti swoim synom jako na ich mistrza w życiu duchowym i w działalności apostolskiej. Kim był Franciszek Salezy?

Pochodził z Sabaudii – księstwa położonego u zbiegu Francji, Włoch i Szwajcarii. Szlachetnie urodzony, studiował prawo i teologię w Paryżu i w Padwie. Mimo oporów zamożnej rodziny został księdzem, a następnie biskupem Genewy. Zasłynął jako gorliwy, mądry i łagodny duszpasterz. Wraz ze św. Joanną de Chantal, wdową i matką czwórki dzieci, założył zakon klauzurowy Wizytek. W działalności duszpasterskiej skutecznie posługiwał się słowem pisanym, dlatego papież Pius XI ogłosił go w 1923 r. patronem dziennikarzy i katolickiej prasy.

Franciszek jest, między innymi, autorem „Filotei”, czyli traktatu o życiu pobożnym. To właśnie w nim promuje powołanie wszystkich do świętości. „Każdy człowiek powinien odnaleźć swoją drogę – przekonuje Franciszek. Inaczej ma się ćwiczyć w pobożności szlachcic, inaczej rzemieślnik lub sługa, inaczej książę, inaczej wdowa, panna lub mężatka. I nie dosyć na tym. Potrzeba jeszcze, żeby każdy dostosował sposób praktykowania pobożności do swych sił, zajęć i obowiązków. Pobożność nie psuje niczego, gdy jest prawdziwa, lecz owszem – doskonali wszystko”.

Wydać by się mogło, że to nic nowego, lecz w tamtym czasie, traktat Franciszka o życiu pobożnym był przedmiotem wielu kontrowersji. U jednych wzbudzał entuzjazm i uwielbienie. Inni oskarżali autora o moralne rozmycie. Do entuzjastów i wielbicieli Franciszka Salezego należał niewątpliwie Wincenty Pallotti. Jego portret wisi do dziś nad łóżkiem w pokoju św. Wincentego. Warto jednak zaznaczyć, że do uniwersalnego powołania do świętości – jakie promował Salezy, Pallotti dorzuci powszechne powołanie do apostolstwa: „Każdy apostołem”.

I jeszcze jedno.

Ernestowi Hemingwayowi przypisuje się zdanie: „Denerwować się to znaczy mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych”. Trzy wieki wcześniej, Franciszek Salezy wskazywał na jeszcze inny, bardziej subtelny, powód mszczenia się na własnym zdrowiu. „Nie złość się nigdy na siebie ani na własne niedoskonałości – pisał. Takie gniewy, smutki i kwasy, skierowane przeciw sobie samemu, zmierzają do pychy i pochodzą jedynie z miłości własnej, która trapi się i niecierpliwi na widok naszej niedoskonałości. Gdy więc upadnie twoje serce, podnoś je słodko, upokarzając się głęboko przed Bogiem na widok swej nędzy i nie dziwiąc się wcale swemu upadkowi, gdyż nic w tym dziwnego, iż ułomność jest ułomną, słabość słabą, a nędza nędzną”.

Ks. Stanisław Stawicki SAC