Współczesny świat zdaje się odrzucać autorytety, promując życie w duchu skrajnej indywidualności. Coraz częściej słyszymy, że każdy jest kowalem własnego losu, że prawda jest subiektywna, a tradycyjne hierarchie znaczeń i wartości tracą na znaczeniu. Czy jednak ten fenomen jest czymś nowym? Czy jest to wynalazek myślicieli modernistycznych i postmodernistycznych czy może raczej odwieczna ludzka skłonność do samostanowienia, zakorzeniona w biblijnej historii zerwania zakazanego owocu? 

Problem wolnej woli, który nurtował starożytnych Greków, można odczytać jako zapowiedź późniejszych sporów na temat autonomii jednostki, rozgrywających się w epoce modernizmu i postmodernizmu. Filozofowie greccy, od Heraklita i Demokryta po stoików, zastanawiali się nad tym, czy człowiek rzeczywiście kieruje swoim losem, czy może jego decyzje są wynikiem konieczności – działania atomów, boskiego logosu lub zakorzenionych w nim nawyków. Współczesność podjęła ten dylemat na nowo, jednak w zupełnie innej formie. Modernizm i postmodernizm nie tylko podważyły tradycyjne źródła autorytetu, ale także postawiły pytanie, czy człowiek jest w ogóle zobowiązany do poszukiwania obiektywnej prawdy. 

Sokrates i jego następcy zakładali, że wolność nie polega na dowolnym wyborze, lecz na dostępie do wiedzy i zdolności rozróżniania dobra od zła. Modernistyczna myśl, choć nadal oparta na racjonalności i idei postępu, zaczęła odchodzić od tej koncepcji, wskazując, że człowiek może sam kształtować swoją rzeczywistość, niekoniecznie podporządkowując się jakiejkolwiek wyższej zasadzie. W epoce postmodernizmu ten trend został radykalnie pogłębiony – odrzucono uniwersalne wartości, a prawda stała się pojęciem względnym, subiektywnym i zależnym od kontekstu kulturowego. 

Można zatem zapytać: czy współczesny człowiek, buntując się przeciwko tradycyjnym normom i autorytetom, dokonuje zupełnie nowego aktu emancypacji czy też jest to kolejna odsłona odwiecznej ludzkiej tendencji do „zrywania jabłka poznania dobra i zła”? Filozofowie greccy sugerowali, że człowiek od zawsze dążył do samostanowienia – ale czy ta wolność jest rzeczywiście wyzwoleniem, czy jedynie kolejną iluzją? Stoicy twierdzili, że prawdziwa wolność to akceptacja nieuniknionego, podczas gdy postmoderniści sugerują, że można konstruować rzeczywistość według własnych reguł. 

Podróżując wraz z biblijną parabolą odwiecznego człowieczego buntu, trafiamy do świata, w którym historia myśli ludzkiej nieustannie oscyluje między podporządkowaniem a dążeniem do autonomii. Średniowieczna filozofia, oparta na autorytecie Kościoła i myśli scholastycznej, stanowiła przeciwieństwo modernistycznego i postmodernistycznego odrzucenia hierarchii oraz uniwersalnych prawd. Myśliciele tacy jak św. Augustyn czy św. Tomasz z Akwinu zakładali, że ludzki rozum powinien podporządkować się boskiemu objawieniu, a prawda jest obiektywna i dana przez Boga. Wolna wola, choć uznawana, była interpretowana jako zdolność do wyboru między dobrem a złem, przy czym pełna wolność oznaczała podporządkowanie się Bożemu porządkowi. 

W tym kontekście modernizm i postmodernizm można odczytać jako kolejne etapy odwiecznego buntu człowieka przeciwko narzuconym ograniczeniom. Podobnie jak w micie o zerwaniu jabłka z drzewa poznania, człowiek dąży do samostanowienia, podważając autorytety i szukając własnych dróg interpretacji rzeczywistości. O ile jednak modernizm nadal poszukiwał nowych fundamentów prawdy w nauce i racjonalności, o tyle postmodernizm poszedł krok dalej, całkowicie kwestionując istnienie uniwersalnych wartości. 

Współczesny świat zdaje się być kulminacją tej filozoficznej ewolucji – żyjemy w epoce, w której jednostka staje się jedynym punktem odniesienia, a wszelkie wielkie narracje ulegają dekonstrukcji. Jednak czy rzeczywiście osiągnęliśmy prawdziwą wolność, czy jedynie nowe formy zniewolenia? Czy postmodernistyczne odrzucenie autorytetów jest rzeczywiście aktem emancypacji, czy może kolejnym cyklem niekończącej się ludzkiej potrzeby buntu?  

Podążając tropem odwiecznego buntu człowieka wobec zastanego porządku, docieramy do filozofii nowożytnej, która stanowi kluczowy etap w procesie odrzucania autorytetów i kształtowania nowego modelu myślenia. O ile średniowiecze opierało się na objawionej prawdzie i autorytecie Kościoła, o tyle myśl nowożytna, zapoczątkowana przez Kartezjusza, wprowadziła radykalne przewartościowanie – centrum refleksji stał się podmiot i jego zdolność do samodzielnego poznania rzeczywistości. Słynne „Cogito, ergo sum” stało się symbolicznym aktem zerwania z dotychczasowym podporządkowaniem myśli religijnej i otworzyło drogę do nowoczesnej koncepcji autonomii jednostki. 

Nowożytność to także epoka, w której filozofowie tacy jak John Locke czy Immanuel Kant podejmowali próbę pogodzenia wolności człowieka z obiektywnym porządkiem rzeczy. Locke, rozwijając empiryzm, odrzucił ideę wrodzonych prawd, twierdząc, że wiedza pochodzi wyłącznie z doświadczenia – tym samym podważył wcześniejsze przekonania o istnieniu absolutnych, narzuconych z góry zasad moralnych. Kant natomiast, choć uznawał istnienie obiektywnych norm etycznych, twierdził, że prawdziwa wolność nie polega na ślepym podążaniu za zewnętrznymi autorytetami, lecz na kierowaniu się autonomicznym rozumem i imperatywem kategorycznym. 

Filozofia nowożytna, odrzucając scholastyczne podporządkowanie autorytetom religijnym, położyła fundamenty pod modernistyczne dążenie do postępu i racjonalnego konstruowania rzeczywistości. Można jednak zapytać, czy nie była to kolejna odsłona biblijnego mitu zerwania jabłka z drzewa poznania – moment, w którym człowiek, uznawszy swoją niezależność, wziął pełną odpowiedzialność za kształtowanie świata według własnych zasad. Modernizm kontynuował tę tendencję, wierząc w możliwość stworzenia lepszego porządku opartego na nauce i rozumie, lecz postmodernizm ostatecznie zakwestionował istnienie uniwersalnych wartości, doprowadzając do skrajnego relatywizmu. Czy zatem współczesne odrzucenie wszelkich autorytetów jest szczytowym osiągnięciem wolności, czy raczej kolejną iluzją, która – niczym w historii Adama i Ewy – prowadzi do nowych form zagubienia? 

Tą krótką opowieścią trafimy w ramiona najbardziej współczesnego nurtu filozofii, czyli modernizmu. Modernizm jako nurt filozoficzny i kulturowy wyrasta z nowożytnej wiary w rozum, postęp i możliwość stworzenia racjonalnego porządku świata. Jego fundamenty opierają się na oświeceniowym przekonaniu, że człowiek, dzięki nauce i logicznemu myśleniu, jest w stanie odkryć obiektywną prawdę i uniezależnić się od dogmatów oraz narzuconych struktur. Filozofowie tacy jak Immanuel Kant, Friedrich Nietzsche czy Edmund Husserl w różny sposób definiowali autonomię jednostki, podkreślając jej zdolność do samostanowienia i poszukiwania sensu istnienia poza tradycyjnymi autorytetami. Nietzsche w szczególności wpisał się w narrację buntu, ogłaszając „śmierć Boga” i nawołując do przekroczenia dotychczasowych wartości w imię nadczłowieka, który sam tworzy nowe normy moralne. Modernizm dążył więc do wyzwolenia człowieka z wszelkich zewnętrznych ograniczeń – zarówno religijnych, jak i społecznych – i choć nie odrzucał idei obiektywnej prawdy, wierzył, że można ją odkryć poprzez naukową analizę rzeczywistości. Jednak ta wizja szybko napotkała kryzys – XX-wieczne totalitaryzmy, katastrofy wojen światowych oraz rozpad wielkich idei doprowadziły do narodzin nowego paradygmatu: postmodernizmu. Postmodernizm, w przeciwieństwie do modernizmu, nie wierzy w istnienie jednej obiektywnej prawdy. Jean-François Lyotard określił go jako „nieufność wobec metanarracji” – wielkich opowieści, które miały wyjaśniać świat i narzucać mu określony sens. Postmoderniści, tacy jak Michel Foucault, Jacques Derrida czy Richard Rorty, argumentowali, że prawda jest konstruktem społecznym, a rzeczywistość jest wielogłosowa i zależna od perspektywy. Dekonstrukcja Derridy podważyła stabilność języka, a Foucault wykazał, że wiedza i władza są ze sobą nierozerwalnie związane, co czyni wszelkie autorytety narzędziem kontroli, a nie nośnikiem uniwersalnych wartości. W przeciwieństwie do modernizmu, który chciał budować lepszy świat na nowych fundamentach, postmodernizm nie proponuje żadnej spójnej alternatywy – podkreśla jedynie fragmentaryczność, płynność tożsamości i brak ostatecznych odpowiedzi. To podejście prowadzi do skrajnego indywidualizmu, w którym jednostka sama kształtuje swoją rzeczywistość, lecz jednocześnie traci grunt pod nogami, nie mając punktów odniesienia w postaci stałych wartości. 

Podróżując przez historię myśli filozoficznej, widzimy, że zarówno modernizm, jak i postmodernizm można postrzegać jako kolejne etapy odwiecznego buntu człowieka przeciwko zastanym autorytetom. Od średniowiecznego podporządkowania boskiemu porządkowi, przez nowożytną afirmację rozumu, aż po postmodernistyczne zakwestionowanie jakichkolwiek uniwersalnych prawd – każda epoka na swój sposób reinterpretowała sens wolności i poznania. W tym kontekście dylemat, czy współczesny świat faktycznie osiągnął wyzwolenie, czy raczej wpadł w pułapkę skrajnego relatywizmu, pozostaje otwarty. Być może współczesny człowiek, wciąż zrywając jabłko z drzewa poznania, nie tyle dąży do prawdziwej wolności, ile nieustannie redefiniuje własne ograniczenia – w poszukiwaniu sensu, który sam nieustannie podważa. 

Filip Wojtusik – Absolwent studiów na kierunku Historia Europy Wschodniej, a obecnie kontynuuje naukę na studiach magisterskich na Papieskim Uniwersytecie im. Jana Pawła II. W wolnym czasie uwielbia gotować i podróżować.
“Historia jest świadkiem czasów, światłem prawdy, życiem pamięci, nauczycielką życia.” — Cyceron