Ciężko jest pisać o Bogu, o tym jak On działa w naszym codziennym życiu. Jeszcze trudniej jest pisać o Jego cierpieniu, nie mówiąc już o samym spotkaniu z Nim. Bo przecież każda i każdy z nas przechowuje w pamięci moment, kiedy namacalnie doświadczył obecności Jezusa. Nasza redakcja nigdy się nie spodziewała, że doświadczy takiego spotkania i to w bardzo szczególny dzień — w Wielki Piątek. Jak to się stało? Zacznijmy od początku.

Od jakiegoś czasu planowaliśmy wyjazd na Misterium Męki Pańskiej do Kalwarii Zebrzydowskiej: załatwiliśmy niezbędne formalności dot. akredytacji, sprawdziliśmy sprzęt (od kamery, przez aparat fotograficzny po mikrofon). Ja osobiście już wcześniej będąc na Misterium jako pielgrzym wiedziałem w co się ubrać oraz, że należy mieć dobre obuwie! Wszystkie niezbędne informacje i ustalenia były więc dopięte na ostatni guzik, w głowach był gotowy scenariusz, który (jak się potem okazało) bardzo szybko zweryfikowała…Opatrzność.

Równo o świcie, w wielkopiątkowy poranek nasza redakcja stawiła się na Kalwarii. Swoje pierwsze kroki skierowaliśmy do bazyliki, by pomodlić się przy ołtarzu wystawienia Najświętszego Sakramentu — tzw. Ciemnicy, a także by oddać hołd Matce Bożej w cudownym obrazie. Tutaj czekało na nas pierwsze zaskoczenie, gdyż w czasie tegorocznego Wielkiego Postu, wizerunek nie miał nałożonych szat wotywnych, jedynie na skroniach Dzieciątka i Maryi spoczywały papieskie korony. Możecie więc sobie tylko wyobrazić nasze zdumienie i zachwyt, jakie od samego początku zaczęły nam towarzyszyć!

Po zawierzeniu naszych prac i intencji z jakimi przybyliśmy do Polskiej Jerozolimy, ruszyliśmy w kierunku pałacu Kajfasza. To właśnie tam o godzinie 6.00 rozpoczyna się Misterium Męki Pańskiej w Wielki Piątek. Ma to związek ze ścisłym obsadzeniem scenariusza, w dokładnych co do minuty godzinach wydarzeń zbawczych, jakie miały miejsce w Jerozolimie. Widząc jednak, że nie dojdziemy z powodu tłumów do sektora prasowego zapadła szybka decyzja: „Ruszamy pod ratusz Piłata, by zająć jak najlepsze miejsca”. W drodze na miejsce czekało nas kolejne zaskoczenie — spotkaliśmy Ojca Tarsycjusza Bukowskiego OFM — rzecznika prasowego sanktuarium kalwaryjskiego, który biegł otworzyć ratusz na dalszą część przedstawień Misterium. Ojciec Tarsycjusz udzielił również naszej redakcji specjalnego wywiadu, w którym opowiedział o znaczeniu kalwaryjskich misteriów, intencjach pielgrzymów oraz o tym, dlaczego bycie na Kalwarii w Wielki Piątek jest wielką łaską:

Kiedy orszak z Jezusem dotarł do ratusza Piłata, rozpoczęła się dalsza część Misterium: rozmowa Piłata z arcykapłanami i Jezusem, odesłanie Zbawiciela do Heroda (nasza redakcja pozostała jednak przy ratuszu by „napatrzeć się” na rozmodlone tłumy, zrobić zdjęcia), powrót Chrystusa przed oblicze Piłata. Tutaj zaczyna się też moment, kiedy emocje wzięły górę. Podczas Misterium nie są odgrywane sceny biczowania i ukrzyżowania. W zamian za pierwszą z nich jest puszczane nagranie, w którym lektor bardzo dokładnie opisuje to, co działo się z Jezusem podczas biczowania. Kiedy wybrzmiały słowa o tym, jak Jezus upada w kałużę własnej krwi i próbuje doczołgać się do swoich ubrań…. nikt już nie był w stanie ukryć łez — płakaliśmy my, płakali ludzie wokół nas, płakał tłum. To było jednak tylko „preludium” do tego, co miało się wydarzyć za chwilę, kiedy na balkon został wyprowadzony umęczony Chrystus, podtrzymywany przed żołnierzy, drżący, zalany krwią i pokryty ranami, które biły z całej postaci. Za chwilę powietrze rozdarły przerażające okrzyki: „UKRZYŻUJ GO! UKRZYŻUJ GO!”. W tym momencie zrozumieliśmy, że jesteśmy w Jerozolimie i Męka Chrystusa rozgrywa się tu i teraz, na naszych oczach.

Wreszcie padły znamienne słowa z dekretu Piłata skazujące Jezusa na śmierć, a sam odczytany dokument został rzucony w ręce arcykapłanów, którzy teraz — jak i przed laty — zdawali się być dopiero usatysfakcjonowani tym, że dopięli swego. Zgodnie z tradycją po odegraniu tych dramatycznych scen, na balkonie ratusza pojawił się metropolita krakowski — ks. abp Marek Jędraszewski, który wygłosił do zgromadzonych rzesz pielgrzymów homilię rozpoczynającą drogę Zbawiciela na Golgotę, w której poruszył kwestię prawdy i tego, że Piłat uląkł się jej i postanowił umyć ręce, bojąc się szantażu skierowanego do niego przez arcykapłanów.

W dalszej części metropolita zwrócił uwagę na to, że dzisiaj podobnie traktuje się kwestię dzieci nienarodzonych, zaś Ci, którzy powinni stać na straży najbardziej bezbronnych umywają od tego ręce. Powołał się także na homilię, jaką wygłosił św. Jan Paweł II w Kaliszu, gdzie wziął w obronę życie poczęte:

Po zakończeniu homilii rozpoczęła się Droga Krzyżowa, przeplatana potężnym śpiewem kalwaryjskich pieśni o męce Jezusa, a przy poszczególnych stacjach obok inscenizacji miały miejsce kazania głoszone przez kapłanów do pielgrzymów, skupiające się na aktualnych tematach społecznych, które są ważne dla naszej Ojczyzny. To właśnie w czasie drogi na wzgórze Ukrzyżowania nadszedł ten najbardziej wzruszający dla nas moment, kiedy Jezus dźwigający krzyż spojrzał się na nas swoimi oczyma. I mimo, że wiedzieliśmy, iż jest to kleryk grający Jezusa, odpowiednio ucharakteryzowany, to oczy naszej wiary zobaczyły więcej. Granice zostały przekroczone, był tylko On i my z naszymi intencjami. Ja osobiście poczułem przynaglenie, by włożyć swoje rany w Jego rany. Nie umiem oddać tego co poczułem w tamtym momencie. Pamiętam tylko, że zarówno oczy moje jak i Franciszka były bardzo mokre…. Wiem, że było to spotkanie z Chrystusem w Polskiej Jerozolimie.

Zbliżając się do Golgoty, wstąpiliśmy do ważnego miejsca, jakim na kalwaryjskich dróżkach jest kościół Trzeciego Upadku Chrystusa. Jest on o tyle niezwykły, że stara tradycja mówi, iż jeżeli ma się bardzo szczególną intencję: chodzi o czyjeś, zdrowie czy życie, albo sytuacja wydaje się wręcz beznadziejna — niezwłocznie należy iść pomodlić się w tej intencji właśnie tam. Kiedy weszliśmy do kościoła po raz kolejny byliśmy zdumieni wiarą i pobożnością kalwaryjskich pątników — ludzie w milczeniu, ze łzami w oczach modlili się i obchodzili figurę upadającego pod ciężarem krzyża Zbawiciela, powierzając swoje sprawy. Tak też i my uczyniliśmy.

Wreszcie nastąpiła kulminacja wielkopiątkowych uroczystości w kalwaryjskim sanktuarium. Na wzgórzu Ukrzyżowania miała miejsce Liturgia Męki Pańskiej, której przewodniczył biskup Robert Chrząszcz. W swojej homilii zaznaczył, że uczestnicy wydarzeń na Golgocie nie powrócili już tacy sami do swoich domów. Zwrócił również uwagę na to, że w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z obojętnością, kłamstwem — które może zniszczyć drugiego człowieka i nikt na to nie reaguje. Hierarcha zwrócił także uwagę na symbolikę krzyża Zbawiciela i fakt, że Jezus idąc na śmierć zrobił to z miłości do nas.

Po przyjęciu Jezusa do naszych serc i przeniesieniu Najświętszego Sakramentu do grobu w milczeniu zeszliśmy do klasztoru, by jeszcze raz spojrzeć w oczy Kalwaryjskiej Matce Miłosierdzia, zawierzyć Jej naszych bliskich i to wszystko, z czym przyjechaliśmy tego dnia na Kalwarię. Po powrocie do domu …. Milczeliśmy aż do Wigilii Paschalnej.

W Wielki Piątek na Kalwarii stawiło się blisko 85 000 wiernych. Wszyscy byli tam w jednym celu: by towarzyszyć Jezusowi w Jego męce. Dla naszej redakcji udział i zaproszenie wystosowane przez Ojców Bernardynów do wzięcia udziału w tych uroczystościach, traktujemy jako zaszczyt i wielką łaskę. Łaskę, która trwa w naszych sercach aż do dziś. Mimo, że minęła Wielkanoc, Niedziela Miłosierdzia, to trwamy… w Wielkim Piątku. Trwamy w tym, czego tam doświadczyliśmy — miłości i zanurzenia się w Jego ranach. Pozostaje nam więc zaśpiewać za wielotysięczną rzeszą gardeł znaną kalwaryjską pieśń: „PAMIĘTAJ CZŁOWIECZE NA JEZUSA, JAK DROGO KUPIONA TWOJA DUSZA! ACH JEZU MÓJ, ACH JEZU MÓJ! GDY BĘDĘ W CIĘŻKOŚCIACH SAM PRZY MNIE STÓJ!”.

 

Mateusz Wałach

Franciszek Cwalina