Ostatnio w moim lokalnym kościele zaszło mnóstwo zmian, a jak to bywa ze zmianami często nie potrafimy sobie z nimi radzić i takowe są lub mogą być powodem licznych frustracji, smutku, niezrozumienia czy też depresji.
Pojawiają się i widoczne są pewne etapy przeżywania tego procesu, takie jak gniew wynikający z braku zgody na zmianę, negocjacje czyli próba odroczenia zmiany, depresja i finalnie akceptacja, kiedy nadchodzi już świadomość niemożliwości uniknięcia zachodzącej zmiany i konsekwencji z nią związanych. Analizując poszczególne etapy „przechodzenia” przez ten proces, zauważyłem, że wpisuje się on dokładnie w model autorstwa Elisabeth Kübler-Ross (amerykańskiej lekarki szwajcarskiego pochodzenia) opisujący kolejne etapy reakcji na niepożądaną sytuację lub wydarzenie. Świadomość zachodzenia takie procesu i konsekwentne przechodzenie przez poszczególne jego etapy jest cennym doświadczeniem, dzięki któremu możemy zrozumieć różne, z pozoru dziwne zachowania swoje jak i podmiotu tej zmiany. A zmiany przydarzają się nam zaskakująco często.
Ale do rzeczy.
Z początkiem lipca 2023 roku mój ukochany proboszcz otrzymał dekret odwołujący go z funkcji proboszcza i przenoszący tego 67-letniego, jeszcze w pełni sił mężczyznę w stan „księdza emeryta”, podobna sytuacja dotyczyła też zapowiadanej już od dawna zmiany na stanowisku arcybiskupa archidiecezji katowickiej, gdzie ks. arcybiskupa Wiktora Skworca (75 lat) zastąpił nominowany ks. arcybiskup Adrian Galbas SAC. W kontekście zmiany posługi mojego proboszcza pojawiło się mnóstwo dziwnych postaw i zachowań, zarówno proboszcza, jak i parafian, takich jak: niedowierzanie, smutek, szok, próba pisania listu w obronie proboszcza itd. Teraz jesteśmy już na etapie smutku, mam nadzieję, że nie depresji i powolnej akceptacji sytuacji, przed którą jako parafianie zostaliśmy postawieni.
Pierwszym efektem naszego powolnego dostosowania się do tej zmiany było dostrzeżenie faktu, że parafia, a co z tego wynika „Kościół” jest naszym (MOIM) domem i proboszcze będą się zmieniać, a my pozostaniemy. Nikt z nas, ochrzczonych osób świeckich nie ściągnie z siebie odpowiedzialności za życie i funkcjonowanie wspólnoty kościoła, zarówno lokalnego, jak i tego w ujęciu szerszym. To my, parafianie jesteśmy odpowiedzialni za nasza lokalną wspólnotę, zarówno w zakresie duchowym, jak i rzeczowym. Osoba kapłana zaś jest odpowiedzialna za sprawowanie sakramentów i sakramentaliów, budowanie jedności tej wspólnoty, głoszenie Słowa i dzieła miłości.
Po drugie, nikt nie żegna proboszcza czy biskupa, a jedynie dziękuje mu za jego dotychczasową posługę. Jeżeli ktoś się z nami „żegna” to jedynie proboszcz lub biskup, ale to pożegnanie pozwoli nam otworzyć się na kolejnego kapłana. Nie dotykając aspektu braku osób duchownych i ewidentnej potrzeby wydłużenia wieku emerytalnego, korzystania z posługi księży emerytów na parafiach i nowych powołań do stanu kapłańskiego, zauważam, że każda zmiana, nawet ta trudna jest szansą na tzw. „nowe” i tak naprawdę wiele zależy od jej przyjęcia i akceptacji przez nas, a co za tym idzie naszego patrzenia w „górę” (Kol 3, 1).
I mimo faktu, że Elisabeth Kübler-Ross uczy nas radzenia sobie z sytuacją śmierci, to na uwagę zasługuje również spostrzeżenie, że każda zmiana jest śmiercią tego co uległo zmianie, a każda śmierć to może być śmierć życiodajna.