Wielkanoc – i co dalej?

Wielkanoc — dla większości z nas najważniejsze Święta w roku. To nie tylko czas modlitwy, refleksji, kolejek do spowiedzi. To przede wszystkim czas pochylania się nad wielką tajemnicą miłości Jezusa do nas, który nie wahał się oddać życia, byśmy my je mieli w pełni. Tymczasem dzisiaj obserwuję fakt, iż wielu ludzi Wielkanoc traktuje jako czas spotkań z bliskimi, a „najważniejszym punktem programu”, jest święconka. A przecież, jeżeli wejdziemy dokładnie w symbolikę święcenia pokarmów na stół wielkanocny, odnajdziemy tam symbole najważniejszych momentów tych dni!

Mamy Liturgię Wigilii Paschalnej, Rezurekcję, II dzień Świąt. Potem jest oktawa i Niedziela Bożego Miłosierdzia, która jest puentą i odpowiedzią na pytanie, które brzmi: KIM JEST BÓG? I myślę, że wielu z nas zadawało sobie to pytanie przez te dni. Kim ON dla mnie jest? Czy jest Bogiem odległym, który ma gdzieś moje problemy? A może jednak jest tym, który widzi wszystko i wie, co jest dla mnie najlepsze? No cóż, pytania możemy mnożyć, ale każdy z nas musi sobie na nie odpowiedzieć indywidualnie w ciszy swojego serca.

Dziś jednak pragnę zadać każdemu z czytelników, jak i sobie również, co ze mnie zostało z tych Świąt? I tak się składa, że bardzo dużo, bo: był czas na spotkanie z bliskimi, czas na modlitwę, czas na dobre jedzenie (tutaj myślę, że wszyscy się uśmiechną na myśl o mazurku, żurku i innych smakołykach)…. Dla mnie jednak ten czas był niezwykły z jednego powodu. Pod koniec Wielkiego Postu dotarła do mnie bardzo trudna wiadomość, dot. choroby bliskiej mi osoby. Lęk, niepokój, pytania czy leczenie się uda, czy może jednak śmierć już „czyha za rogiem”? Z takimi pytaniami pojechałem wraz z ekipą redakcyjną w Wielki Piątek na Misterium Męki Pańskiej do Kalwarii Zebrzydowskiej. I tam, będąc wśród rzeszy wiernych doszło do niezwykłego spotkania z Jezusem podczas drogi krzyżowej. Jego: zakrwawione, poranione i ubiczowane ciało ledwo trzymało się na nogach. Głowa cała we krwi i siniakach. Nagle, te umęczone oczy spojrzały na mnie i…wszystko wokół umarło. Nie zapomnę tego spotkania do końca życia i tych oczu pełnych miłości. Wiem, że to nie był kleryk wcielający się w Zbawiciela, tylko prawdziwy Jezus. To spotkanie nosze w sercu do dzisiaj mimo, że od Wielkiego Piątku mijają blisko dwa tygodnie.

Najpiękniejszym prezentem jaki otrzymałem w te Święta to spotkanie z Jezusem na drodze Jego męki. Podczas tego spotkania mogłem namacalnie włożyć swoje rany w Jego rany będąc pewnym, że wszystkie moje bóle, lęki i cierpienia On wziął na siebie. A Ty? Spotkałeś już Jezusa? Jeśli nie to idź przed Najświętszy Sakrament. Uwierz, że On tylko czeka na spotkanie z Tobą i chce wziąć na siebie Twoje rany.

Mateusz Wałach – absolwent turystyki religijnej oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Uwielbia dobrą kuchnię i spotkania z przyjaciółmi.

2024-04-15T12:25:05+01:0015 kwietnia, 2024|Blogosfera, Mateusz Wałach|
Przejdź do góry