Obecne czasy, w których żyjemy przepełnione są niepewnością, zbytnią troską o dobra materialne, pogonią za sławą, uznaniem, byciem na piedestale. Są niezwykle obciążające, jeśli chodzi o dokonywanie codziennych wyborów pomiędzy mieć a być, pomiędzy dać komuś a brać dla siebie. Rzadko udaje się znaleźć w chaosie informacji i natłoku spraw czas na refleksję nad swoim życiem, nad tym czy i co warto w sobie zmieniać. Jak odnaleźć siebie, swoją własną drogę duchowego rozwoju? Jak podążać za Chrystusem, gdy kolejny już raz usypiając dziecko, sami zasnęliśmy bez modlitwy? Jak być naśladowcą Jezusa, gdy swoje niepowodzenia z pracy przenosimy na grunt relacji rodzinnych?
Bardzo dobrym sposobem na poradzenie sobie z problemami w podejmowaniu określonych wyborów jest znalezienie określonego wzoru do naśladowania, określonego autorytetu. W tym jednak miejscu kończy się prosta recepta. Stajemy w momencie pewnego wewnętrznego rozdarcia. Rozdarcia, które jest nieodłącznym towarzyszem ludzkiej egzystencji. Kogo wybrać i za kim podążać?
Z perspektywy ludzi wierzących, uczniów Chrystusa obecnych czasów, dokonanie wyboru zdaje się być oczywiste. Iść za Jezusem i Jego nauką. Iść za Słowem Bożym, które możemy rozważać podczas każdej Mszy Świętej lub prywatnej lektury w domu. I tutaj spotykamy fragment z Pierwszego listu Św. Pawła Apostoła do Koryntian, cytowanego podczas liturgii III Niedzieli Zwykłej Roku A. Czytając to słowo mogą zbudzić się w nas dwie skrajne postawy. Z jednej strony zdumienie nad postawą Apostoła Pawła, jednoznacznie pokazującego Chrystusa i Jego Krzyż, jako wzoru do naśladowania. Z drugiej strony zaś widzimy nas samych sprzed kilku tysięcy lat. Ludzi nie umiejących obrać jednej drogi i jedynego słusznego celu. My, ludzie obecnych czasów, podobnie jak biblijni mieszkańcy Koryntu, nie możemy zdecydować się czy należymy do Pawła, Apollosa, Kefasa, czy wreszcie do Chrystusa. Nie umiemy wybrać w naszym rozdarciu kim chcemy być i co obrać za punkt docelowy, bo „czyż Chrystus jest podzielony” (1 Kor 1, 13)?
Pogoń za tym, by dorównać oczekiwaniom dzisiejszego świata, by sprostać wymaganiom cywilizacyjnym zmusza niekiedy ludzi do podejmowania nieroztropnych decyzji, które wpłynąć mogą na całe dalsze życie. Natłok informacji docierających ze świata, ścieranie się kultur i dwóch sił politycznych, zanik wartości, uwłaczanie ludzkiej godności i ingerencja w Boży zamysł ludzkiego piękna dodatkowo podsycane mnóstwem skandali i tuszowanych przestępstw wypaczają pierwotny zamysł nad tym jak funkcjonować powinien świat. Nikt nie godzi się z krzywdą drugiego człowieka, z wojną, z przemocą, z nietolerancją, ale kłamstwo tych wydarzeń powtarzane wielokrotnie przez lata, staje się finalnie jakąś akceptowalną społecznie wygodą. Oczy człowieka „stają się niejako na uwięzi” (Łk 24,16), słuch zaczyna być nieczuły na wołanie o pomoc, a serce przestaje czuć puls współczucia na ludzką krzywdę…
Za kim więc podążać? Kto może stać się lub kto już jest naszym wzorem? Warto wobec zakończonego okresu Bożego Narodzenia wejść w siebie i swoją duchowość i znaleźć w naszym sercu puste miejsce dla Jezusa.