Spotkałem Pana Jezusa na wakacjach w Budvie w 2015 roku. 

Na początku Go nie poznałem. Siedział na krawężniku szerokiego bulwaru, którym spacerowali opaleni, pięknie pachnący i wspaniale ubrani ludzie. A On – spoczywał na ziemi ze strapioną, ciemną od kurzu twarzą. Jego paznokcie były niemal całe czarne od brudu. Miał na sobie dawno nieprane łachmany, które okrywały pomarszczone i skurczone ciało. Jego oczy, nie widziałem ich z początku, utkwione były w ziemię. Jedną ręką podpierał się, druga bezwładnie leżała na Jego chuderlawym kolanie. 

Tuż przed Nim znajdował się mały plastikowy kubeczek. Mijając tego Człowieka, utkwiłem w Nim wzrok. Poczułem wtedy nagły, silny impuls. Włożyłem dłoń do kieszeni w poszukiwaniu pieniędzy. Dotychczas przechodziłem obok bezdomnych ludzi bez większych emocji, ale On – gdy tak siedział kompletnie inny, cichy, wręcz kontrastujący z emanującymi beztroską i złudnym dobrobytem ludźmi (do których wówczas poniekąd się zaliczałem) – On, jak wierzę, czekał na to spotkanie. Niech mi będzie wolno powiedzieć, że to spotkanie zaplanował. Wierzę w to, że tam właśnie po raz pierwszy w sposób kompletnie inny – w sposób bardzo osobisty, sięgający niespodziewanie samego rdzenia serca – spotkałem Pana Jezusa. 

Podszedłem do Niego. Wyjąłem pieniądze, które miałem przy sobie, schyliłem się, wrzuciłem Mu je do plastikowego kubeczka. Potem podałem Mu dłoń. Spojrzał na mnie. Ujrzałem zdziwioną twarz. Starą, posiwiałą, brudną, lepką, zszarzałą, obrośniętą… Uśmiechniętą twarz pełną wdzięczności. Ujął moją dłoń. 

To była chwila, która w jakiś sposób zmieniła moje życie. Do tamtej pory nigdy nie zaznałem czegoś takiego. Brudna dłoń bezdomnego sprawiła, że poczułem się czysty. Czysty i szczęśliwy. 

Na tamtych wakacjach w Czarnogórze w roku 2015 byłem jeszcze osobą niewierzącą. Pamiętam, jak przekonywałem swoich przyjaciół o tym, że ateizm jest jedynym racjonalnym modelem pojmowania rzeczywistości. A On, cicho siedzący na krawężniku tłocznej alei, czekał. Czekał, aż Go zauważę. Aż nie przejdę obojętny. Aż zrozumiem, że tam, w tej ciszy zatroskanych oczu obcego człowieka, jest On. 

Dziękuję Ci, że dałeś mi się poznać. Dziękuję, bo od tamtej chwili postanowiłem ciągle Cię szukać. 

“Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: “Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! 

Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Wówczas zapytają sprawiedliwi: “Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: “Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 31-40) 

[tekst pochodzi z osobistego bloga autora „Odrobina z Bogiem”] 

+ A.M.D.G. 

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (No Ratings Yet)
Loading...

Mateusz Odrobina – Były ateista, dzisiaj wdzięczny Panu Jezusowi twórca facebookowego bloga “Odrobina z Bogiem”, członek Wspólnoty Przyjaciół Oblubieńca, wolontariusz krakowskiej Fundacji Mam Marzenie. Z wykształcenia prawnik, w wolnych chwilach lubiący czytać, pisać i żyć.