W ostatnim czasie słuchając bloga znajomej siostry zakonnej, w mojej głowie pojawiła się myśl: „Czy często wołam do Boga i czy kłócę się z nim o różne rzeczy?”. Bo na tym, że zdarza mi się często „odklepywać” poranną i wieczorną modlitwę — łapię się nieustannie, ale kłócić się ze Stwórcą? Niedorzeczność, a przyzywać Ducha Świętego? Dla mnie było to nie do pomyślenia. „Jak można rozmawiać z Duchem?” — to pytanie mocno we mnie pracowało i szukałem na nie odpowiedzi zwłaszcza, że miałem doświadczenia ze wspólnotą charyzmatyczną i średnio podobały mi się modlitwy wstawiennicze właśnie do trzeciej osoby Trójcy Świętej. Czas jednak szybko zweryfikował moje „nie” na „TAK”. A pomogło mi w tym świadectwo życia Tej, którą przez cały miesiąc maj czcimy w litanii loretańskiej.
Kiedy bardzo długo nie mogłem znaleźć pracy, pojawiła się bezsilność i poczucie: „Przecież nie tak to sobie wyobrażałem!”. No właśnie, to były moje wyobrażenia, nie JEGO. Doskonale pamiętam moment, kiedy w listopadzie ubiegłego roku modliłem się na kalwaryjskich dróżkach, rozważając mękę Jezusa i modląc się o rozeznanie tego, gdzie właściwie On chce, żebym był. Towarzyszyła mi w tamtej chwili jedna z ulubionych piosenek z wytwórni Disney’a, który zawsze był mi bardzo bliski i kształtował moje poczucie piękna. Oto słowa wspomnianego utworu: „Czy mnie widzisz?, Czy tam jesteś?, Czy TY znasz mnie? DAJ ZNAK WRESZCIE!”. Oprócz tego, towarzyszyło mi ogromne poczucie irytacji, że Bóg nie daje mi tego, o co proszę. W dodatku miałem za sobą różne niepowodzenia dotyczące poszukiwania pracy, które dodatkowo potęgowały moją złość i poczucie bezsilności. Jednak tamta wizyta na Kalwarii przyniosła owoce, i to w dość nieoczekiwany sposób.
Po powrocie do domu wziąłem Pismo Święte i otwarłem je na „chybił trafił”. Fragment, który ukazał się moim oczom wywołał nie tylko zdumienie, ale i wyrzuty sumienia. Była to Ewangelia według świętego Łukasza, moment Zwiastowania. Nigdy nie zapomnę słów, które stały się balsamem dla moich nerwów i zapewniły mi poczucie, że Bóg panuje nad wszystkim, czego obecnie doświadczam: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię! (…) Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego!”.
Kiedy skończyłem czytać, natychmiast rzuciłem się na poszukiwania modlitewnika do Ducha Świętego, by oddać mu cześć i prosić o dar męstwa mimo przeciwności, w których się znalazłem. Oczywiście były jeszcze momenty zwątpienia, ale pewność, że Duch Święty — jeżeli będę przyzywać Jego mocy — jest ze mną i wesprze mnie, dodając mi sił i otuchy.
Na efekty nie trzeba było długo czekać, gdyż z dnia na dzień współpraca z Parakletem zaczęła przynosić obfite owoce. Dziś wieczorem, w wielu świątyniach odbędą się czuwania przed jutrzejszą uroczystością Zesłania Ducha Świętego. Sprawdź, czy takie czuwanie jest w którymś z kościołów w Twojej okolicy i idź na spotkanie z Tym, który daje „szczęście bez miary!” — jak będziemy śpiewać w jutrzejszej sekwencji. Pokłóć się o ważne dla Ciebie rzeczy i wołaj do Ducha Świętego: PRZYJDŹ!