Parę dni temu Marzannę utopiłem, 

Coś mi nie grało, coś mi nie pasowało. 

Zima jeszcze, choć kwietnia już prawie połowa 

A ta baba zimę pod kiecką jeszcze chowa. 

No więc spaliłem i utopiłem ją, 

By durnieć jeszcze bardziej nie zaczęła. 

No bo przecież dobry dla niej byłem, nie grzeszyłem 

Wszystkie jej złośliwości znosiłem, 

A ona nic, głucha jak stara ropucha 

Wiośnie chcieć oddać miejsca nie chciała. 

Więc się zeźliłem i babę utopiłem. 

 

No i patrzcie Państwo, co się stało, 

Pomogło i ciepło się zrobiło. 

Pąki nabrzmiałe pękły, 

Zieloność i żółtość na gałęziach roślin, życie zakwitło, 

Czyli jak się chciało to się stało.

Możesz kochać, czekać, marzyć, wzdychać, 

Ulegać, robić, prosić, błagać a nawet płakać 

I nic się nie stanie, 

Więc utopiłem tę Marzannę. 

Włodek Mazoń – Nowohucianin od urodzenia. Pracuje jak każdy, aby płacić rachunki, ale jego pasją jest muzyka. Sam zresztą jest twórcą pieśni, lecz to nie znaczy, że nie docenia twórczości innych artystów. Wychowany na hard rocku i bluesie. Sam zagościł w krainie łagodności, gdzie słowo jest ważne i temu jest wierny. Wierzy, że tam gdzie słychać muzykę muszą być dobrzy ludzie.