Dziś w świecie, gdzie często wątpimy, nie ufamy sobie, jesteśmy bardzo ostrożni, czujemy w wielu momentach niewyobrażalną pustkę. Jest jakaś przenikająca ciemność, która przytłacza, która odbiera spokój i nadzieję. Żyjemy w pewnego rodzaju bunkrze gdzie nie dociera słońce. Promienie są odległe, nie muskają naszej twarzy i nie ogrzewają ani jej ani zimnych serc. Oczywiście okrutną rzeczą jest wrzucanie do przysłowiowego jednego wora wszystkich ludzi. Niestety! Trzeba stanąć w prawdzie i przyznać, że znaczna większość żyje w „ciemności” XXI w.
Epoką, którą nazywa się ciemną było średniowiecze i rzeczywiście w wielu przypadkach można się z tym w 100% zgodzić. Jednakże czy my ze swoich czasów nie robimy kolejnej ciemnej epoki? Oczywiście, mamy samochody – nawet elektryczne. Możemy latać samolotami, patrzeć przez okulary, które przeniosą nas w wymarzony świat. Mamy dostęp do wielu leków, a medycyna bardzo się rozwinęła. Możemy pracować za biurkiem. Pocztę, lekarza, znajomych, zdjęcia wszystko to mamy w jednym małym urządzeniu, które trzymamy w kieszeni naszych spodni. Poprzez sztuczną inteligencję możemy usłyszeć głosy bliskich, których już z nami nie ma. Jesteśmy w stanie wygenerować jakikolwiek obraz. Chcesz zobaczyć swojego nielubianego sąsiada z mordką bobra, siedzącego w skarpetkach na dachu? Nie ma problemu sztuczna inteligencja wygeneruje ci taką fotografię. Możemy zrobić sobie żarty z każdego. Przez rozwój internetowych „przyjaciół” możemy zrobić też komuś przykrość, a nawet krzywdę.
Żyjemy także w czasach, w których większość z nas uważa się za bardziej świadomych w kwestiach społecznych, politycznych, zdrowotnych – po prostu życiowych. Każdy dziś może być znawcą. Przecież wiemy ogrom o aborcji jej przyczynach i skutkach. Mamy pojęcie o osobach, które nazywają siebie samych LGBTQ+ (nie chce w tym tekście wnikać, co jest dobre, a co złe, pragnę pokazać, że jesteśmy społeczeństwem, które na wszystkim się zna i wypowiada się na każdy temat). Wielu z nas jest historykami, często zakłamującymi prawdziwość przeszłości. To wszystko i wiele więcej gdzieś w nas jest. Nie rzadko nie potrafimy przyznać się do braku wiedzy na jakiś temat, do powstrzymania swojego komentarza. Nie zwracamy uwagi na to, że komuś możemy sprawić przykrość. Mówimy, bo ktoś tak mówi, robimy, bo ktoś tak robi. Przestajemy używać mózgu, stajemy się bardziej sterowalni. Nie myślimy! Nie dlatego, że nie chcemy, ale dlatego, że nie musimy. Myśli za nas telefon, Internet czy ChatGPT. Nie mamy potrzeby sprawdzania czy potwierdzania informacji, bo skoro na stronie internetowej coś jest napisane, a w telewizji pan w krawacie tak powiedział to na pewno tak jest. Wyrabiamy sobie opinię na dany temat poprzez usłyszenie czegoś. Powtarzamy po innych jak papugi. Małpujemy zachowanie innych, bo tak jest po prostu łatwiej. Przecież zawsze możemy później powiedzieć, że to ktoś tak powiedział, a ja tylko powtórzyłem. Czy nie zauważamy tutaj ogromu podobieństwa ze średniowieczem? Musimy zacząć zdawać sobie sprawę, że podobnie funkcjonowali ludzie wtedy. Większość naukowych badań czy książek średniowiecznych myślicieli, odkrywców czy twórców nie pochodzi z ich działań, obserwacji czy myślenia. Zrodzone zostały poprzez słuchanie i czytanie czego co ktoś powiedział czy napisał. W wielu średniowiecznych dziełach czy pracach znajdziemy stwierdzenia takie jak: „a ten powiedział to więc tak jest”, „tamten napisał to więc tak myślę”, „a ten widział jednorożce więc one istnieją”. Warto przeczytać książkę pt.: Świnia na sądzie ostatecznym. Jak postrzegano zwierzęta w średniowieczu, autorstwa Mai Iwaszkiewicz. Książka co prawda opowiada o tym jak traktowano w średniowieczu zwierzęta, ale bardzo ciekawie rozwija wątek kopiowania, plagiatu i małpowania – choć zapewne tych słów jeszcze wtedy nie znano.
Jest podobieństwo, prawda? No właśnie, my dzisiaj podobnie wyrabiamy sobie jakąś opinię. Co to wszystko ma wspólnego jednak z początkiem tego tekstu? To wszystko co napisałem na początku rodzi się właśnie z naszej głupoty, zamknięcia oczu i serc oraz kopiowania i bezrozumnego powtarzania. Chodzimy smutni, zalęknieni, nieczuli na ludzki dramat i krzywdę. Pilnujemy swojego nosa i tyle w zupełności nam wystarcza. Oczywiście dostrzegamy u innych wiele rzeczy – zwłaszcza wady. Cudze słabości, błędy, upokorzenia czy braki rzucają się nam szybko w oczy.
Przez nienawiść jaka rodzi się w naszych sercach nie widzimy tego „słońca” miłości i dobroci, które próbuje się przedrzeć z całych sił do naszego środka.
Najbardziej lubię pokazywać rzeczywistość na przykładach. Wyobraźmy sobie, że jedziemy tramwajem przez słoneczną Warszawę. Słońce to na niebie może i świeci, ale w tramwaju jest mrok. Każdy zapatrzony w telefon komórkowy. Zaczytany w jakieś newsy czy wiadomości, każdy przesiąknięty „wiedzą niezbędną”. Jedni nienawidzą drugich. Ci są z prawicy więc plują jadem w stronę każdego kto ma inne poglądy. Tamci są z lewicy więc przyświeca im osiem gwiazdek. Gdy podejdzie się do jednych i drugich i zapyta ich: dlaczego tak się zachowujesz? Skąd u Ciebie takie, a nie inne poglądy? Większość z nich nie odpowie racjonalnie. W wielu wypowiedziach pojawi się, że słyszał w telewizji, że syn mu tak powiedział, że kiedyś tego nie było. Masa tych ludzi nie pofatyguje się, żeby sprawdzić, żeby zobaczyć, żeby poznać, żeby porozmawiać. Ktoś jest zły i tak na pewno jest – w średniowieczu wiele kobiet spłonęło na stosie razem ze swoimi kotami, bo one znały się na zielarstwie, a kot to z natury był pomiot szatana (zwłaszcza czarny). Gdyby ktoś wtedy sprawdził, pomyślał sam, miał swoje zdanie? Nie można mieć swojego zdania – pisałem o tym także w poprzednim felietonie. Gdyby niemieccy żołnierze podczas II wojny światowej mieli swoje zdanie? Gdyby ci co krzyczeli: „wypuść Barabasza”, mieli swoje zdanie. Co by się wtedy stało? Jakby wyglądała historia naszego świata?
Dlaczego tak ciężko nam dopuścić do siebie promienie słońca? Dlaczego nie chce nam się usiąść i porozmawiać? Dlaczego nie chcemy czegoś zrozumieć czy pojąć? Dlaczego nie chcemy się czasami ugryźć w język jak się na czymś nie znamy? Dlaczego zamiast budować mosty my stawiamy mury? Dlaczego jesteśmy jacyś zatruci, puści w środku jak zepsute orzechy?
Wiem, że dla niektórych to może być szok, ale Bóg stworzył słońce dla każdego.
„A potem Bóg rzekł: «Niechaj powstaną ciała niebieskie, świecące na sklepieniu nieba, aby oddzielały dzień od nocy, aby wyznaczały pory roku, dni i lata aby były ciałami jaśniejącymi na sklepieniu nieba i aby świeciły nad ziemią». I stało się tak. Bóg uczynił dwa duże ciała jaśniejące: większe, aby rządziło dniem, i mniejsze, aby rządziło nocą, oraz gwiazdy. I umieścił je Bóg na sklepieniu nieba, aby świeciły nad ziemią aby rządziły dniem i nocą i oddzielały światłość od ciemności. A widział Bóg, że były dobre.” – Rdz 1, 14-18
Bóg dał nam tę ziemię, ofiarował nam ją, żebyśmy się nią opiekowali i żyli na niej wspólnie. Żyli na niej razem mimo różnić. Oczywiście, nie możemy zezwalać na grzech, ale Bóg nie chce żebyśmy żyli w cieniu, żebyśmy krzywdzili innych, nie szanowali ich i byli dla innych wrogiem. Bóg chce żebyśmy się czuli bezpieczni, abyśmy sobie wzajemnie ufali, abyśmy nie czuli pustki. Dlatego dał człowiekowi człowieka. Nie po to, żeby się oceniać, mordować , gwałcić, szykanować. Dał żeby człowiek człowieka kochał, szanował, pomagał mu, był mu bratem i przyjacielem. Mimo różnic, barier, niezrozumienia Pan chce, żeby słońce świeciło nad białymi i czarnymi, nad dziećmi i starcami, nad mężczyznami i kobietami, nad heteroseksualistami i nad homoseksualistami, nad wolnymi i więźniami, nad bogatymi i biednymi, nad duchownymi i świeckimi. NAD KAŻDYM. Nie zgadzajmy się na zło, na grzech na ból i cierpienie sprawiane przez kogoś drugiemu. Jednakże nie oceniajmy, nie wyrokujmy i nie krzywdźmy.
Niech brat Słońce, jak mawiał św. Franciszek z Asyżu świeci nad nami zawsze opromieniając nas Bożą miłością. Nie także przypomina nam, że wzeszło dziś dla każdego, nie tylko dla nas. Miejmy w swoich sercach też to, że słońce nawet jak jest za chmurami to nadal świeci.
Fabian Felsman – Zakochany w duchowości św. Franciszka oraz św. Maksymiliana. Podróżnik i pasjonat kultury włoskiej. Swoje życie wiedzie w Warszawie, w której – jak mówi: “Bóg jest. Wystarczy tylko Go odszukać”.