Znajdą się tacy, którzy twierdzą, że szczęścia nie dają, ale nie oszukujmy się — życie bez pieniędzy jest po prostu niemożliwe. I mam tu na myśli zarówno jednostkę monetarną, jak i wszelkiego rodzaju dobra materialne i niematerialne. Temat wydaje się prosty i logiczny, lecz gwarantuje Wam, że taki nie jest.

Przykładowo, czy zastanawialiście się może, dlaczego poświęcamy tak wiele uwagi czemuś, co w teorii powinno marginalnie ingerować w naszą sferę emocjonalną? Przecież nie mamy wpływu na to, z jakim statusem się rodzimy, a potem dorastamy. Najczęściej te kluczowe decyzje zależą od naszych rodziców, począwszy od momentu podjęcia starań o założenie rodziny, zatem nam pozostaje niewielki obszar do dyskusji w tej sprawie. 

Fakty są proste — społeczeństwo bardzo szybko się starzeje, co skutkuje m.in. coraz późniejszym macierzyństwem. Pomimo tak druzgocących statystyk, naszą grupę badawczą stanowią ludzie stosunkowo młodzi, a nie ma co ukrywać, osoba w wieku dwudziestu bądź trzydziestu lat, nie zdążyła jeszcze zgromadzić funduszy, które umożliwiłyby jej i jej pociechom godnie żyć. Oczywiście tu należy wziąć pod uwagę wiele zmiennych jak choćby majętność całego rodu. Tym sposobem zarysowuje się pewna zależność poziomu zamożności od stanu posiadania wcześniejszego pokolenia.  

Tylko co mają do tego uczucia? Nie od dziś wiadomo, że ciężarem win za własne niepowodzenia najłatwiej jest obciążyć drugiego człowieka, co generuje nieporozumienia i spory, a tych lepiej unikać. 

W wyniku obserwacji nasuwa mi się pewna myśl. Majątek jest niezbędny przede wszystkim do tego, aby odnaleźć spokój. Uczucia stabilizacji nigdy nie da funkcjonowanie „od pierwszego do pierwszego” czy perspektywa dłuższego pozostania bez stałego źródła dochodu. Brak pewności dotyczącej tego, co przyniesie najbliższa przyszłość ogranicza nas i nasze pragnienia, czego konsekwencje mogą być fatalne. Znajdując się w trudnej sytuacji materialnej, proces powrotu na stabilne tory rozpocząłbyś od rezygnacji z przyjemności, które ubarwiają Twoje dni. Kiedy i to okazałoby się niewystarczające, musiałbyś ograniczyć swoje pragnienia do jeszcze większego minimum, a co jeśli i to byłoby za mało? 

Większość z nas kojarzy słynny trójkąt — piramidę potrzeb Maslowa. Ze schematem tym już od najmłodszych lat zaznajamiano nas w szkołach, na różnych etapach edukacji. Dla przypomnienia, jego podstawę stanowi to, co jest nam niezbędne do życia, następnie zmierza ku koniecznościom wyższego poziomu, które aktywizują się dopiero po zaspokojeniu niższych. Zastanówmy się teraz, czy przez każdy z tych etapów jesteśmy w stanie przejść bez wpływu na stan naszego konta. Problem pojawia się już na starcie — tu mamy do czynienia z potrzebami naprawdę podstawowym (fizjologicznymi). Niech nikogo nie zdziwi fakt, że wiele rodzin wciąż nie ma dostępu do bieżącej wody czy toalety, co powinno stanowić absolutne minimum. Podobnie jest z potrzebą bezpieczeństwa, otóż brak oszczędności wiąże się z lękiem o zdrowie własne i najbliższych. Idąc dalej, docieramy do wątków miłosnych i tych, dotyczących przynależności, o której już wspominałam. Wreszcie kluczowy temat — samoocena, choć tu chyba nie muszę podawać żadnych przykładów. Człowiek pewny siebie wie, na jakie wydatki może sobie pozwolić w danej chwili, pozostawiając jednocześnie przestrzeń na ewentualne straty. Wreszcie docieramy do szczytu, czyli samorealizacji. Każdego z nas satysfakcjonuje coś innego, to oczywiste, jednak najważniejsze, aby pozostać wiernym własnym przekonaniom i nie ulegać wpływom otoczenia. 

Jakiś wniosek? Myślę, że nasuwa się sam. Ja mogę dołączyć jedynie swoje prywatne przemyślenia, wedle których pieniądze są ważne — nawet bardzo, ale nie najważniejsze. Powinniśmy traktować je jako środek, który pomaga nam na drodze do realizacji celu, a nie stanowi go sam w sobie. 

Bo daleko zajdzie jedynie człowiek kierujący się serduchem pod nadzorem zdrowego rozsądku, żadna inna konfiguracja nie utrzyma w ryzach tak potężnej machiny, jaką jest ludzkie życie… 

Weronika Karteczka – Przyszła dziennikarka, której muzyka towarzyszy już od najmłodszych lat – kiedyś gra na gitarze i wokal, obecnie woli przysłuchiwać się temu z boku. Prywatnie pasjonatka sportu w każdej postaci, można by stwierdzić, że natura to jej drugie imię.