Nieodzownym elementem pejzażu wielkich metropolii są osoby proszące na ulicach o pieniądze. Mieszkając w centrum Rzymu spotykałem ich kilka razy dziennie bardzo wielu, ale przez te wszystkie lata były to zazwyczaj te same osoby, z którymi już nawet pozdrawialiśmy się codziennie, czy też składaliśmy sobie świąteczne życzenia. Nie ma wątpliwości, że to ich praca, jak wieść gminna głosi, z opłaconym konkretnym miejscem jej wykonywania. O wiele bardziej interesujące jest jednak to, jak na te role reagują przechodni turyści: jednym na twarzy rysuje się wyraźne zakłopotanie – bo coraz rzadziej ktokolwiek nosi przy sobie pieniądze, a jedynie kartę bankomatową (co zdaniem moich rzymskich znajomych z ulicy Pettinari doprowadzi do upadku ich i ludzkości w ogóle), jeszcze inni omijają chcąc sprawiać wrażenie, że w ogóle nie dostrzegają sytuacji, a są i tacy, którzy wrzucają odliczoną starannie sumę – tych moi znajomi lubią najbardziej. Czy kieruje nimi współczucie? Pewnie też, ale jest jeszcze inny motyw ich działania – fetysz parareligijny, czynność mająca przynieść szczęście, powodzenie – to czy pieniążek zostanie wrzucony do Fontanny di Trevi czy do pudełka proszącego jest zupełnie drugorzędne. Rzuca się na tzw. szczęście.
Jest to typ myślenia, który dotyka także naszej wiary i religijności – chodzę do kościoła i przystępuję do sakramentów, aby mnie nieszczęście ominęło, choroba uciekała i w życiu mi się powodziło jako tako. Stajemy się wtedy wyznawcami ewangelii sukcesu. Jednak sukces nie jest imieniem Boga – co więcej Jego Syn Jezus Chrystus przychodząc na ziemię nie osiągnął sukcesu o jakim marzymy; osoby głęboko wierzące i religijne tak samo cierpią, doznają różnego rodzaju nieszczęść i śmierci. Co więc takiego obiecuje nam Ewangelia, jeśli nie sukces i powodzenie? Obecność Jezusa – Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28, 20) – to słowa Jezusa przed wniebowstąpieniem. Obecność, a nie sukces. To obecność Boga pośród nas zmienia nasze cierpienie, ulotność i kruchość naszego życia. Jezus przychodzi na świat nie po to, aby wyrwać nas z ograniczeń ludzkiej kondycji, ale aby nieść jej konsekwencje razem z nami. Obecność jest także tym, co my możemy dać drugiemu przede wszystkim, a niekiedy tylko. Wydaje się, że na co dzień nie doceniamy obecności – jeżeli ktoś jest przy mnie, wysłuchuje mnie przyjmujemy to za coś tak oczywistego jak oddychanie. Kiedy jednak zaczyna brakować obecności, analogicznie jak tlenu, zaczynamy intensywnie odczuwać brak.
Wiara w obecność Jezusa niezależnie od mojej sytuacji życiowej jest siłą chrześcijan. Tadeusz Różewicz, który określał siebie jako niewierzący, w wielu swoich wierszach poruszał temat wiary i niewiary. W wierszu Kara pisze tak:
życie bez wiary jest wyrokiem
przedmioty stają się bogami
ciało staje się bogiem
jest to bóg bezwzględny i ślepy
swego wyznawcę połyka trawi
i wydala
Coś by z tego było…