Jeszcze kilkanaście lat temu standardowy scenariusz życia przeciętnej rodziny prezentował się następująco: okres poznawania, budowanie związku, oświadczyny, ślub, dzieci, kredyt na mieszkanie i codzienna rutyna – żona przejmuje większość domowych obowiązków, najczęściej łącząc je z pracą, a mąż pracuje na pełen etat, aby móc zaspokoić potrzeby najbliższych. Niestety dziś coraz częściej zamiast dziecka pojawia się pies. W konsekwencji wielu młodych ludzi traktuje swojego czworonożnego przyjaciela niczym pierwszego potomka i nieśpieszno im do tradycyjnego rodzicielstwa. 

Nie ma co ukrywać, utrzymanie dziecka to poważne przedsięwzięcie. Najpierw kompletowanie wyprawki, następnie przedszkole, korepetycje, a później studia i finansowa pomoc „na dobry start”. Zwykle pierwsze, poważniejsze wydatki pojawiają się jeszcze wcześniej. 

Jak podają badania, na trudności z zajściem w ciąże natrafia coraz więcej związków – nawet co czwarta para musi relatywnie długo starać się o dziecko. Jakby tego było mało, problem bezpłodności dotyczy blisko 15% partnerów w Polsce. Mimo że medycyna umożliwia leczenie i nowoczesne metody zapłodnienia, koszty takich działań zwykle okazują się bardzo wysokie, co przewyższa możliwości zarobkowe młodych ludzi.  

Tymczasem pies wymaga jedynie dobrej karmy, spacerów, czułości, może czasem wizyt u weterynarza, ale w porównaniu z wydatkami na dziecko to wciąż tani obowiązek. 

Pora wziąć na tapet klasyczny przykład. Ania i Tomek, trzydziestolatkowie z Warszawy, którym nie w głowie dziecięce krzyki. Na ten moment para, zamiast myśleć o poszerzaniu rodziny, adoptowała buldoga francuskiego. Chociaż Kajtek jest z nimi od niedawna, pies stał się ich oczkiem w głowie. Nowy nabytek błyskawicznie doczekał się własnego konta na instagramie i urodzinowej imprezy w towarzystwie czworonożnych przyjaciół, od niedawna uczęszcza nawet do specjalnego przedszkola dla zwierząt. Jakby tego było mało, pupil przynajmniej raz w miesiącu otrzymuje stylowe obroże, a w ramach weekendowego wypoczynku, jest zabierany na wyjazdy za miasto. Rodzicielstwo? Może kiedyś, ale na razie pies jest wystarczającym wyzwaniem…  

Za pośrednictwem powyższego fragmentu nie miałam na celu urazić żadnego właściciela, mieszkańca stolicy czy pary, która w danym momencie nie czuje się gotowa na posiadanie potomka. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na pewien paradoks, który rozgrywa się na naszych oczach. 

Oczywiście dziecko to ogromna odpowiedzialność – jego potrzeby stają się priorytetem na co najmniej 18 lat. Pies również wymaga opieki, ale daje więcej swobody (i nie mam na myśli jedynie aspektu krótszego życia). Ukochanego czworonoga można jednego dnia zabrać na wakacje, innego pozostawić na kilka godzin samego w domu, a jeśli plany nagle się zmienią, istnieje opcja poproszenia znajomego o wyprowadzenie na spacer lub skorzystania z oferty hoteli dla zwierząt. 

Wielu właścicieli psów traktuje je jak dzieci – gotują dla nich jedzenie, kupują ubranka, wożą w wózkach lub organizują spotkania. Niektórzy nawet zwracają się do nich per „synku” czy „córeczko” bądź posuwają się jeszcze dalej, testując swoją odpowiedzialność za pośrednictwem pupila. Młode małżeństwa często twierdzą, że jeśli poradzą sobie z opieką nad czworonogiem, to może kiedyś będą gotowi na malucha. 

Kiedyś? No właśnie, tylko kiedy? 

Nie da się ukryć, że psy zyskują na popularności, a dzieci… cóż, statystyki mówią same za siebie – rodzi się ich coraz mniej, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Dzisiejsze pokolenie wybiera inną ścieżkę; zamiast pieluch i nocnych pobudek, wolą spacery bądź wizyty w kawiarniach dla milusińskich. Może to kwestia wygody, może finansów, a może po prostu świat się zmienia i tradycyjne modele rodziny ewoluują. Jedno jest pewne – na razie schroniska mają pełne ręce roboty, a sale porodowe świecą pustkami i niewiele wskazuje na to, by w najbliższych latach sytuacja miała ulec zmianie. 

Weronika Karteczka – Przyszła dziennikarka, której muzyka towarzyszy już od najmłodszych lat – kiedyś gra na gitarze i wokal, obecnie woli przysłuchiwać się temu z boku. Prywatnie pasjonatka sportu w każdej postaci, można by stwierdzić, że natura to jej drugie imię.