Lęk, obawa, strach. Zastanawiałeś się kiedyś, jakie to uczucie balansować na granicy pomiędzy życiem a śmiercią? Każdy dzień, każda noc niesie za sobą jedną wielką niewiadomą i choć dla nas, żyjących w wolnym kraju, brzmi to niezwykle abstrakcyjnie, to właśnie brak poczucia stabilizacji stanowił chleb powszedni dla pokoleń żyjących podczas największych konfliktów militarnych. Zdarzały się jednak wyjątki – osoby, które nawet w tak trudnym okresie jak wojna, potrafiły zachować zimną krew. Dla nich nie liczyły się konsekwencje, a priorytet stanowiło każde, pojedyncze życie. Do grona cichych bohaterów okupacyjnej rzeczywistości niewątpliwie należy zaliczyć postać Ireny Gut-Opdyke, której postawa została zaprezentowana w opartym na faktach filmie reżyserii Louise Archambault pt. „Przysięga Ireny”. My także spróbujmy na moment przenieść się do wydarzeń tamtych lat…
Dziewiętnastolatka nagle traci kontakt z rodziną i zostaje siłą zaciągnięta do niewolniczej pracy w fabryce amunicji. Polka każdego dnia rzetelnie wykonuje swoje obowiązki, co pozwala jej awansować – zajmuje posadę w kuchni, a w krótkim czasie dodatkowo zarządza szwalnią. Poznaje tam grupę Żydów, z którymi nawiązuje silną więź. Dziewczyna postanawia za wszelką cenę pomóc nowym znajomym, czemu okoliczności zdają się wyjątkowo sprzyjać. Jak wynika z podsłuchanej rozmowy, likwidacja pobliskiego getta ma nastąpić na krótko przed jej przeprowadzką do rezydencji majora SS. Irena swoją pracowitością i urokiem osobistym wręcz oczarowała Rugemera, stąd Niemiec decyduje się zatrudnić ją w roli gospodyni. Mężczyzna darzy nową pracownicę dużym zaufaniem, nie przypuszczając nawet jaką tajemnicę ta sama, skromna służąca skrywa zaledwie kilka metrów poniżej jego prywatnej posesji.
Czy ryzyko popłaci i Polce uda się przechytrzyć wroga? W jaki sposób uniknie następstw swoich czynów? Co przyniesienia finał tej niesamowitej historii?
„Przysięga Ireny’ to coś więcej niż kolejna produkcja o tematyce wojennej. To obraz trudów dnia codziennego zaprezentowany na tle nieludzkich czasów, bo czy kiedy doskwiera głód i zimno człowiek jest w stanie podejmować racjonalne decyzje? Na pierwszy rzut oka wydaje się to wręcz niemożliwe, czemu zaprzecza postępowanie głównej bohaterki. Gdy w oczach większości społeczeństwa wybuch wojny należy utożsamić z symbolicznym załamaniem jakichkolwiek granic człowieczeństwa, pojawia się jednostka, która uświadamia, że skuteczna walka z wrogiem ma sens tylko działając w grupie. Kluczem jest odpowiedni plan działania, połączony ze sprytem i odrobiną szczęścia, a sukces można osiągnąć, choćby „pod nosem” agresora. Niech postawa Ireny będzie inspiracją dla każdego z nas. Nie bójmy się podejmować ryzyka w imię dobra większości, a los w przyszłości nam się za to odpłaci. Warto ufać, warto wierzyć, warto mieć nadzieje do samego końca.
Weronika Karteczka