Gdy spoglądam dziś na swoje życie wstecz, zauważam jedną wyraźną zależność: wszystko to, co naprawdę wartościowe i piękne, wydarzyło się w moim życiu nieplanowane. Moja kariera zawodowa, moje najtrwalsze przyjaźnie, historia naszej miłości z narzeczoną – wszystkie te rzeczy, stanowiące przecież fundament mojego szczęścia, pojawiły się same, otrzymane niczym niespodziewany dar. I rzeczywiście są darem – darem od Jedynego, najczulszego Ojca, który na każdym kroku życia udowadnia mi, że warto Mu ufać. Bezgranicznie.
Obserwując siebie i otaczających mnie ludzi, dochodzę do wniosku, zgoła oczywistego, że człowiek lubi czuć kontrolę. Lubimy, kiedy nam wszystko wychodzi. Kiedy nasze plany się realizują, a oczekiwania spełniają. To naturalne. Życie jednak często pisze scenariusze odbiegające treścią od naszych. Nieraz są to najprawdziwsze dramaty, które wydają się wyciągnięte wprost z onirycznej scenerii koszmaru. Łatwo Bogu ufać, gdy słoneczko grzeje z bezchmurnego nieba, wakacje zaplanowane, wszyscy w rodzinie zdrowi, a pieniędzy starcza na każdą zachciankę. Gdy jednak niespodziewany sztorm zdarzeń zaczyna nie na żarty chwiać łodzią naszego uporządkowanego życia, wtedy jak Apostołowie z Markowej Ewangelii dobiegamy do Jezusa i (często z pretensjami) krzyczymy do Niego: „Nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?!” (Mk 4, 38-39)
A Bóg zawsze ma wszystko pod kontrolą.
Pod kontrolą. Tym właśnie jest zaufanie do Pana Boga. Jest to głębokie przekonanie w sercu, że nie stanie mi się krzywda, ponieważ tam w górze, nade mną, jest mój kochający Ojciec, który PRAGNIE MOJEGO DOBRA. Jeśli zatem w moim życiu panuje właśnie przysłowiowa burza, relacje mi się sypią, odszedł ktoś, kogo kocham, straciłem pracę – wierzę, że przez to, co się dzieje, Bóg realizuje swój plan na MOJE DOBRO. I proszę mnie właściwie zrozumieć – nie chodzi o dobro doczesne. Chodzi o jedno, jedyne prawdziwe Dobro, które może osiągnąć człowiek – SAMEGO BOGA. Każde inne dobro, którego doświadczamy, jest zaledwie pochodną tego właśnie najważniejszego Dobra.
Choć może uznasz to, drogi Czytelniku, za wyświechtany frazes, proszę przyjmij myśl, która mocno we mnie rezonuje i która w wyraźny sposób realizuje się w moim życiu: Jeśli coś właśnie w życiu straciłeś lub jesteś niedawno po stracie, nie smuć się. Do tego właśnie dopuścił Bóg w Twoim życiu. Postanowił poprowadzić Cię tą drogą, abyś po czasie wyszedł lub wyszła z tego doświadczenia odmieniony/a. By się tak stało, musisz całkowicie zawierzyć Bogu swoje życie. Nie tylko deklaratywnie. Nie w myślach, w kącie, po cichu, w wolnej chwili, na uboczu codzienności – nie. Zawierz całym sobą; całym swoim sercem, całym umysłem, całą duszą swoją. (Mk 12, 30)
Pan Bóg wynagrodzi Twoje zaufanie.
Gdy przeprowadzałem się z Kielc do Krakowa na przełomie 2021 i 2022 roku nie wiedziałem do końca co ze sobą począć. Byłem świeżo upieczonym absolwentem Prawa z niewielkimi chęciami do pracy w kancelariach prawnych. Pragnąc jednak nie zaprzepaścić możliwości rozwoju w wyuczonym zawodzie, podjąłem praktykę w jednej z adwokackich kancelarii. Nie czułem się szczęśliwy. Po krótkich czasie zrezygnowałem i oto stanąłem nad pewną przepaścią. Czas mijał, a ja zamiast pracy, miałem jedynie brak koncepcji, co ze sobą dalej począć. Próbowałem różnych podejść i sposobów. Wysyłałem do wielu firm CV ze swoją kandydaturą, przyzwyczajając się z goryczą do braku odzewu ze strony rekruterów. W pewnym momencie poczułem zupełny brak kontroli. Po kilku miesiącach od mojej pierwszej przeprowadzki do innego miasta nie posiadałem perspektyw, aby się w nim utrzymać. Poczułem w sobie porażkę jako człowiek i mężczyzna. Wszystkie moje sposoby zawiodły.
Wtedy zrobiłem coś, co powinienem był zrobić od razu. Chwyciłem za różaniec i z całym ciężarem mojej ówczesnej rozpaczy oraz rezygnacji upadłem na podłogę w swoim krakowskim pokoju. Zacząłem się modlić, a mój wewnętrzny stan uniemożliwił mi jakiekolwiek zakłamanie. Stanąłem przed Bogiem w prawdzie własnej porażki i uczyniłem Go jej Panem, zawierzając Mu znowu każdy element swojego życia za pośrednictwem Jego Świętej Matki.
To, co wydarzyło się później jest w perspektywie przytaczania takich historii łatwe do przewidzenia. Kolejnego dnia otrzymałem kilka telefonów z propozycją rozmowy kwalifikacyjnej. Z jedną z firm, która się wtedy odezwała, nawiązałem współpracę, poznając przy okazji wspaniałych ludzi i otwierając się na nowe perspektywy zawodowe. Dzisiaj zajmuję się kwestiami prawnymi w firmie będącej częścią międzynarodowego koncernu, skupiającego swoje spółki w trzydziestu krajach na całym świecie.
„Bóg nie umie dawać mało”.
Kochani, piszę do Was z najszczerszych głębin serca: Gdyby nie Bóg, naprawdę nic dobrego bym w swoim życiu nie wykombinował. Jestem zaledwie malutkim ziarenkiem, ale nasz Bóg jest mistrzem i kreatorem prawdziwego dobra i piękna. Zawdzięczam Mu wszystko.
Doświadczenie, które przytoczyłem, wprawdzie wzbogaciło mnie w bardzo ważny element życia, czyli pracę i możliwość rozwoju zawodowego, jednak znacznie ważniejsze w optyce myślenia o zbawieniu jest to, że Bóg po raz enty przypomniał mi – w okolicznościach wewnętrznego kryzysu, zwykłej rezygnacji, a później wręcz rozpaczy – iż to właśnie Jemu powinienem oddawać wszystko. Nie „coś”, nie fragmentarycznie – CAŁKOWICIE. Bo jeżeli myślisz, że nie warto Bogu zawracać głowy rozmowami o pracy, filmie, który Ci się spodobał lub swoich przemyśleniach co do prozy życia, to najpewniej się mylisz. ON W TYM WSZYSTKIM WŁAŚNIE JEST. W każdym detalu naszego istnienia. I wszystko ma pod kontrolą.
Moim zdaniem jednym z największych problemów w budowaniu relacji z Panem Bogiem jest właśnie to, jak bardzo zapominamy o tym, żeby Panu Bogu bezgranicznie ufać. Oczywiście, ufamy Mu, ale jednocześnie przezornie temu zaufaniu stwarzamy „racjonalne granice”. Tymczasem, jeśli rzeczywiście chcemy, aby Jezus Chrystus był kapitanem łodzi naszego życia, oddajmy Mu ster. Absolutnie. Nie podtrzymujmy tego steru z boku ukradkiem, drżącymi palcami, w bojaźni, że Boski Bosman obierze niepodobający nam się kurs. Przypomnijmy sobie co się stało, gdy Jezus nakazał Piotrowi wypłynąć swoją łajbą w celu złowienia ryb. Przez wzgląd na ich mnogość z trudem dopłynęli później do brzegu.
W Księdze Izajasza jest napisane: „Pan cię zawsze prowadzić będzie”. Zawsze. Nie w określone dni tygodnia. W grafik Bożego przewodnictwa nie musimy się wpisywać. Ono jest nam dane bez limitu. Zawsze. Teraz i w przyszłości.
Jedyne, co musimy zrobić, to przekazać Jezusowi ster.
+ A.M.D.G.
„Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości, tak że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie.” (Iz, 58, 11)
Mateusz Odrobina – Były ateista, dzisiaj wdzięczny Panu Jezusowi twórca facebookowego bloga “Odrobina z Bogiem”, członek Wspólnoty Przyjaciół Oblubieńca, wolontariusz krakowskiej Fundacji Mam Marzenie. Z wykształcenia prawnik, w wolnych chwilach lubiący czytać, pisać i żyć.