Opublikowany ostatnio artykuł w tygodniku „Idziemy”, o. Dariusza Kowalczyka SJ, profesora teologii na Wydziale Teologicznym Papieskiego Uniwersytetu Gregorianum w Rzymie zatytułowany “Kościół wobec wyzwań?” pokusił mnie o pewną refleksję w tym temacie.
Cytując z artykułu:
„Kościół dał się ustawić w roli tego, który musi się tłumaczyć, usprawiedliwiać, przepraszać, a w dodatku starać się nadążyć za modami tego świata, by nie zasłużyć na miano zacofanego. Kompletny absurd. Tymczasem Kościół ma coś do powiedzenia światu. Ma do głoszenia Ewangelię o życiu wiecznym, o zbawieniu w Jezusie Chrystusie. Apostołowie nie tłumaczyli się, dlaczego Judasz, złodziej i zdrajca, nie został wcześniej usunięty z grona dwunastu. Przecież Jezus musiał wiedzieć … Dlaczego nic nie zrobił?! …”
„Kościół chłopcem do bicia …” stał się trochę na własne życzenie, ponieważ zamiast głosić Ewangelię Chrystusa zaczął dyskusje ze światem i się trochę „zeświatczył” i prawie zeświecczył.
Niestety „świat” jest cyniczny i szybko w tej dyskusji wykorzystał słabości w Kościele. Bowiem zły zawsze chwyta nas za nasze słabości i prowadzi ku upadkowi, Bóg zaś wzmacnia w nas dobro, które od Niego pochodzi. Ze światem nie wchodzi się w konszachty, bo się jest z góry na przegranej pozycji. Dlatego też Jezus i Apostołowie, tak często przestrzegają nas przed dyskusją ze „światem”. Światu należy głosić Ewangelię Chrystusa, słowem i życiem, przynaglony poleceniem „Idźcie i głoście…”.
Im bardziej zaś Kościół będzie chciał się przypodobać światu, tym łatwiej świat go wykorzysta i po swojemu wykiwa.
Świat ma bowiem swoją ewangelię i swoją dobrą nowinę, której rozdziały to między innymi humanitaryzm, dobroczynność, ale także i komunizm, nacjonalizm, libertynizm, modernizm, racjonalizm i inne „izmy”, a hasła tej światowej dobrej nowiny to doskonale nam znane „Liberté, égalité, fraternité, ou la mort”, “ruski mir”, „róbta co chceta” i wiele innych w wielu różnych językach.
Zauważam ostatnio, że zaczynamy w Kościele słuchać, wierzyć i po części wyznawać „dobrą” nowinę tego świata zapominając głosić Dobrą Nowinę światu. A przecież nie z tego świata jesteśmy i nie do niego należymy.
„Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata.” J 17, 11-19
Ku naszej przestrodze pisali już o tym również zagorzali wyznawcy ewangelii tego świata:
„Wy, katolicy, przez prawie dwa wieki opieraliście się mężnie atakom modernizmu. Dlaczego chcecie poddać się teraz, gdy świat prawie przyznał wam rację? Wytrwajcie jeszcze trochę, a zobaczycie, że prorokami przyszłości będziecie wy, wierni waszej tradycji! Chcecie zmienić świat? Nie upodabniajcie się do niego! Wróćcie do waszych wartości, których wszyscy wam zazdroszczą! W ten sposób będziecie bardziej znaczący dla świata niż teraz gdy upodabniając się do niego, skazujecie się na niebyt” (Gianni Vattimo, ateista, komunista, filozof).
A wracając do artykułu ks. Profesora o. Dariusza Kowalczyka należy sobie postawić pytanie: „czy chcemy być chłopcem do bicia? A nawet do zabicia?”. Znam takiego, który był i do bicia i do zabicia. A teraz żyje takim życiem, jakiego pragnę i do którego dążę.