Wielkanoc – okres, który oprócz przeżycia duchowego powinien kojarzyć nam się z chwilą wytchnienia. Studenci wreszcie mogą powrócić do swoich rodzinnych domów, spędzić czas z najbliższymi i naładować baterie, tak aby energii wystarczyło aż do kolejnych świąt. Tylko, czy potrafimy jeszcze cieszyć się wspólnie spędzonym czasem?
Bo jak tu mówić o odpoczynku, gdy od progu witają nas płynące z kuchni wrzaski – „Koszyk za mały!”, „Krzesła stoją krzywo!”, „Masło za drogie…” A kiedy już przyjdzie chwila, gdy wspólnie możemy usiąść przy stole i pierwszy raz od dawna porozmawiać, nietrudno natknąć się na kolejne „ości” niezgody, w postaci tematów, których lepiej unikać, albo inaczej – zostawić je na inne okoliczności. Nie trzeba być przecież Einsteinem, żeby domyślić się, że np. wtrącenia wyrażające prywatne preferencje wobec kandydatów startujących w nadchodzących wyborach prędzej skłócą rodzinę na wieki, niż umilą niedzielny obiad.
Skoro dyskusje o tym, co przed nami nie są najlepszym rozwiązaniem, jak bumerang powraca stare, polskie „kiedyś to było”. I o ile wątek ten odnosi się jedynie do ogólnych porównań, nic nie wskazuje na to, aby atmosfera miała ulec pogorszeniu, jednak jak dobrze wiemy – na tym nigdy się nie kończy. Zwykle jest to jedynie zwiastun wiszącego w powietrzu konfliktu pokoleń. Z moich obserwacji wynika, że najczęściej postawę “atakującą” przyjmują starsi, czemu z racji szacunku względem ich życiowego doświadczenia nie sposób się przeciwstawić. Wbrew pozorom reprezentanci młodego pokolenia są zainteresowani minionymi czasami, z chęcią wysłuchaliby opowieści z okresu stanu wojennego czy historii z życia ich przodków, ale jeśli narracja byłaby co najmniej neutralna, a o to naprawdę ciężko. Uwierzcie, przyjmowanie krytyki na temat nieodpowiedzialnych wybryków rówieśników, z którymi łączy nas jedynie rok narodzin nie jest niczym przyjemnym.
Skoro rozmowy o innych generują jedynie niepotrzebne spory, może warto wymienić się spostrzeżeniami dotyczącymi „własnego podwórka”.
— Widziałeś, że wujek Mietek kupił sobie nowy samochód, ciekawe skąd wziął na to pieniądze
— Pewnie ukradł, nie ma opcji, żeby w tak krótkim czasie udało mu się legalnie aż tyle zarobić…
Ileż razy byliśmy świadkami podobnych dialogów – choć nie zawsze chodziło akurat o wujka Mietka, mógł być to Grzesiek, Jasiek czy inny Michał, lecz konkluzja jest jedna – nie potrafimy cieszyć się szczęściem drugiego człowieka, nawet członka rodziny, co jest bardzo przykre. Absurdu tej sytuacji dodaje fakt, że podobnie krzywdzące oskarżenia najczęściej padają z ust osób głęboko wierzących, dla których okres świąt powinien mieć wymiar szczególny.
Wspomniany krewny mógł przymierać głodem, aby tylko zebrać pieniądze na zakup wymarzonego pojazdu, a może wyjechał za granicę, daleko od żony i dzieci, żeby ciężko sobie na niego zapracować. Powiem więcej – mógł wygrać go nawet na loterii czy odziedziczyć w spadku, ale jaki sens ma w ogóle ta dyskusja? Czy zamiast zaprzątać sobie głowę wydarzeniami, które nie są od nas zależne, nie lepiej skoncentrować się na celebracji danego momentu? Choćby wujek w najbliższym czasie posiadł jeszcze pięć identycznych samochodów, to będzie nic, w porównaniu do świadomości zmarnowanego czasu.
Wniosek? Zastanów się proszę drogi czytelniku, z jakim nastawieniem Ty podchodzisz do świąt, ile dajesz od siebie, aby atmosfera przy stole była pozytywna. Pomyśl, czy naprawdę warto niszczyć magię tej chwili, której przecież już nigdy nie odzyskasz, na poczet napięć i niesnasków?
Dbajmy o siebie zarówno na co dzień, jak i od święta.
Spokojnej Wielkanocy!
Weronika Karteczka – Przyszła dziennikarka, której muzyka towarzyszy już od najmłodszych lat – kiedyś gra na gitarze i wokal, obecnie woli przysłuchiwać się temu z boku. Prywatnie pasjonatka sportu w każdej postaci, można by stwierdzić, że natura to jej drugie imię.