Słowo, które ma tak wiele znaczeń. Jedni uważają, że nie można bez niej żyć, drudzy uważają, że ona nic nie zmieni. Jednych drażni, a drugich pobudza do działania. Często poszarpana, czasami mocno zraniona przez życie, równie często zbawienna i ocalająca.
Nadzieja.
Czy nie jest naszym punktem wyjścia w czasie zarazy, z którą przyszło nam się zmierzyć naocznie i namacalnie? Rozmawiamy ze znajomymi i słyszymy: „mam nadzieję, że to szybko się skończy”. Czasami sami mówimy: „mam nadzieję, że nie zachoruję”.
Dla każdego z nas pod tym pojęciem kryje się zupełnie inna definicja naszego życia. Możemy ją rozumieć i odkrywać na wiele różnych sposobów, na wielu różnych płaszczyznach. Mówimy o niej od początku świata, od zarania dziejów, od pradawnych wieków. Ojcem w nadziei był już sam Abraham, który – jak czytamy w Liście do Rzymian – „wbrew nadziei uwierzył nadziei”. Czy to nie paradoks? Wyszedł, a nie wiedział dokąd zmierza. To tak jak my. Czasem nie mamy żadnego powodu, aby mieć nadzieję. A jednak to podobno ona umiera ostatnia.
Księga Proroka Habakuka kończy się przepiękną modlitwą: wprawdzie drzewo figowe nie rozwija pąków, winnice nie wydają plonów, pola nie dają żywności, a owce i woły znikają z zagrody, ale „ja mimo to w Panu będę się radować, weselić się będę w Bogu, moim Zbawicielu”. Co może być powodem takiej postawy? Dziś trzeba to podkreślić jeszcze wyraźniej – «Chrystus jest pośród was — nadzieja chwały».
Nie chcemy jej tracić, a umocnić i chcemy nią zarazić. Z tego powodu na antenie naszego radia rozpoczynamy cykl audycji w czasach zarazy – „Mam nadzieję”. Od poniedziałku do piątku, między godziną 20:00 a 22:00 redaktorzy podzielą się swoimi myślami, muzyką i działaniami, do których pobudza czas kwarantanny.
Kuba Rutkowski