Wydawnictwo Espirit wydało w ciągu ostatnich pięciu lat dwie książki. Mimo, że nie są ze sobą powiązane, warto je czytać razem. Traktują o podobnych problemach, ale z dwóch różnych perspektyw.
Na początek pytanie do Szanownych Czytelników. Z czym Wam się kojarzy Holandia, a szczególnie jej duże miasta – Amsterdam, Haga, Utrecht, Breda? Podejrzewam, że pierwsze skojarzenia to: legalna prostytucja, legalna marihuana, aborcja i eutanazja. Może jakiś absolwent historii sztuki pomyślał o wspaniałym malarstwie, które można zobaczyć w tamtejszych muzeach – Veermeer, van Gogh, Rembrandt itd. Mogę się jednak założyć, że myśląc o Holandii, nie pomyśleliście o katolikach. Przyznaję, że także dla mnie ta zachodnioeuropejska monarchia była całkowitym zaprzeczeniem naszego stylu życia: laicko-libertyńską utopią, paradoksalnie napędzaną przez tanią siłę roboczą spoza Europy, która taki styl życia całkowicie odrzuca. Jest to jednak obraz niepełny, a moje błędne myślenie naprostowała książka o prowokacyjnym tytule „Bóg żyje w Holandii”. Jest to wywiad-rzeka z kard. Willemem Jacobusem Eijkiem, abpem Utrechtu i prymasem Niderlandów. Rozmowę przeprowadził włoski dziennikarz, Andrea Galli, związany z katolickim dziennikiem „Avvenire”. Na 150 stronach prymas Eijk opowiada o swojej krętej drodze do kapłaństwa i opisuje dzieje tamtejszych katolików na tle zmian społecznych, które przeorały ten niegdyś bardzo pobożny kraj.
W tym momencie ktoś mógłby przerwać i zapytać: „Hola, hola, to w kraju tulipanów i wiatraków są w ogóle jacyś katolicy? Czy to nie jest tak, że wszystkich holenderskich katolików można zmieścić na dziedzińcu kamienicy – po rozwiązaniu sporu, czy Mszę odprawimy po polsku, czy po wietnamsku?” Jest to fałszywe przekonanie – obecnie katolicyzm jest tam najliczniejszym wyznaniem, a jego sprawami kieruje charyzmatyczny, oddany sprawie hierarcha.
Kard. Eijk bez ogródek opisuje problemy naszego Kościoła. Jak sam wskazuje, część z nich zaczęła się wiele lat temu. Są to fakty, których nie dowiecie się z naszych podręczników od religii czy prasy katolickiej. Oddajmy głos prymasowi:
„Zaraz po zakończeniu soboru watykańskiego II nastąpił niewiarygodnie gwałtowny upadek Kościoła w Holandii. Między rokiem 1965 a 1975 liczba wiernych uczęszczających na niedzielne Msze zmniejszyła się o połowę. […] Moje powołanie przeszło ciężką próbę, gdy byłem w liceum. Była to katolicka szkoła i wielu spośród nauczycieli było księżmi […] począwszy od roku 1967/68 godziny religii stały się czymś innym, straciły jakąkolwiek religijną treść. Mówię o lekcjach prowadzonych przez księży – dyskutowaliśmy o wszystkim: polityce, aborcji, wolnej miłości. Na lekcjach wolno było palić. Już na początku liceum zdarzało się, że niektórzy księża porzucali stan kapłański, nie przestając bynajmniej nauczać.” [s.57-58, 35]
Nie mniej ciekawe są fragmenty dotyczące bioetyki. Być może polscy katolicy w przyszłości będą toczyć podobne bitwy, być może nie. To, co dzieje się w holenderskiej służbie zdrowia, wprawi w osłupienie nawet osoby niezbyt religijne. Znowu oddaję głos kardynałowi (zresztą z wykształcenia lekarzowi):
W 2016 r. pewna lekarka z domu opieki wykonała eutanazję na kobiecie, która miała pisemną deklarację, że chce się poddać eutanazji, gdy pewnego dnia znajdzie się w domu opieki. […] Problem w tym, że ta kobieta miałaby zostać wykonana wtedy, gdy ona sama o tym zdecyduje. Niestety, kiedy trafiła do domu opieki, zapadła na demencję i straciła zdolność wyrażenia tego zamiaru. […] w momencie, gdy lekarka chciała wykonać śmiertelny zastrzyk, kobieta kilkakrotnie zabierała rękę. Pojawiło się pytanie: czy gest ten należy uznać za cofnięcie zgody na eutanazję? Ostatecznie lekarka dodała środek uspokajający do kawy i eutanazja została przeprowadzona. [s.51]
Swoistym „odbiciem w lustrze” jest wywiad-rzeka p.t. „Kościół ma być przezroczysty”, który z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim przeprowadził Tomasz Terlikowski. Pierwszą różnicą, jaką można zauważyć, jest styl tej publikacji. U Eijka jest więcej sacrum, a u Isakowicza-Zaleskiego więcej profanum. Pierwszy patrzy na kryzys Kościoła z góry – jest w pewnym sensie politykiem, administratorem, musi ostrożnie dobierać słowa. Drugi z kolei „pracuje u podstaw”. Jest kapłanem, ale też publicystą i aktywistą. Upowszechnia wiedzę o ludobójstwach dokonanych przez OUN/UPA w latach 1939-47 i „Młodych Turków” w latach 1915-1924. Od wielu lat działa także na rzecz osób niepełnosprawnych i domaga się rozliczenia afer w Kościele.
Jak i w pierwszym wywiadzie, także i tu znaleźć można wiele informacji, o których milczą inne polskie media. W ostatnich latach powstały całkiem ciekawe dokumenty TVN24 i braci Sekielskich na temat nadużyć w Kościele katolickim. Niestety, żaden z nich nie zajął się kwestią tzw. „lawendowej mafii”, czyli sieci toksycznych powiązań między homoseksualnymi kapłanami. Klasycznym przykładem jest sytuacja, w której biskup faworyzuje swoich kochanków w diecezji – kleryków, kamerdynerów, szoferów itd. – i w ten sposób kuria biskupia zmienia się w rodzaj tajnego stowarzyszenia. Na ten problem nakłada się drugi, czyli kwestia lustracji księży – w czasach PRL tajne służby „polowały” na homoseksualistów w sutannach, by zmusić ich do pracy na rzecz Partii. W ten sposób życie upadłych księży zmieniało się w piramidę kłamstwa i demoralizacji. Kto chce wiedzieć więcej, niech zajrzy do książki.
Rzecz jasna, „Kościół musi być przezroczysty” nie jest wywiadem tylko o skandalach w Kościele – i bardzo dobrze. Gdyby było inaczej, lektura wywiadu z ks. Tadeuszem byłaby uciążliwa i przygnębiająca, niczym lektura policyjnych raportów. Dobrze więc, że następne rozdziały dotyczą innych kwestii, np. godnego upamiętnienia pomordowanych przez OUN/UPA (ich ofiarami – o czym wielu „patriotów” zapomina – byli Polacy, ale także Żydzi, Ukraińcy o innych poglądach politycznych, Rosjanie i Czesi zamieszkali w enklawach na Wołyniu). Jest też trochę autobiografii: możemy dowiedzieć się o ciekawych losach rodziny znanego kapłana, a także przeczytać o jego własnych wyzwaniach w stanie duchownym. Chyba te rozdziały spodobały mi się najbardziej – to nie legenda o św. Aleksym, ale szczera opowieść o życiu katolickiego księdza.
Jak wspomniałem w „leadzie”, moim zdaniem obie książki warto przeczytać jedna po drugiej. Mają wiele punktów wspólnych. Po pierwsze, uderzyła mnie szczerość i bezkompromisowość obu kapłanów. Zarówno Eijk, jak i Isakowicz-Zaleski bez ogródek opowiadają o wszechobecnych grzechach – tym boleśniejszych, gdy odpowiadają za nie ludzie Kościoła. Szczególnie mocną „szpilę” – z mojego punktu widzenia – wbija ten drugi, wskazując na działanie mediów katolickich, które przez wiele lat ignorowały różne nadużycia w parafiach.
Obaj kapłani dysponują także dużą wiedzą i obalają w rozmowie wiele popularnych mitów na temat Kościoła. Podam jeden przykład:
Zapewne każdy spotkał się z opinią członka rodziny/znajomego („wierzącego, niepraktykującego”), że powodem skandali seksualnych wśród księży jest celibat. Tylko, że jak zauważa Eijk – obecnie w Holandii problem pedofilii dotyczy przede wszystkim Świadków Jehowy, gdzie w ogóle nie ma stanu kapłańskiego. A Isakowicz-Zaleski dodaje, że żonaci księża obrządków wschodnich mają inne problemy – przykładowo na wizerunek kapłana wpływa także jego rodzina, na którą nie zawsze ma wpływ.
Podsumowując moją recenzję… Od premiery obu książek minęło trochę czasu. Mam jednak wrażenie, że zestarzały się jak dobra whisky. Nie straciły nic ze swojej aktualności.
Oba wywiady przedstawiają ważną prawdę – tak naprawdę nie jest ważne, czy papież będzie biały, czy czarny; nie liczy się, czy księży będzie obowiązywać celibat, czy też nie; nie jest ważne, czy Msza będzie odprawiana tyłem, czy przodem do wiernych. Krwiobiegiem Kościoła – a także całej cywilizacji, jaką stworzył – jest ŻYWA WIARA. Żywa wiara i, pozwolę sobie dodać, entuzjazm do jej głoszenia i wcielania w życie. Tym entuzjazmem muszą się wykazywać nie tylko księża, ale również świeccy. Kościół przetrwa, gdy wcielimy w życie zasadę naszego Nauczyciela: „Idź i nie grzesz więcej!” (J 8, 11).