Po 21 latach służby w armii wiem, dlaczego tak dobrze czuję się w nowej misji. Dlaczego świetnie wpasowałem się w zadania, które często są trudne i wymagające.
A przecież głoszenie Słowa Bożego nie jest moim głównym powołaniem. Przecież mam żonę i synów, a to wielka odpowiedzialność za sektor mi powierzony. Zadanie, z którego przede wszystkim będę musiał zdać meldunek przed Szefem w niebie.
Jednak kiedy za każdym razem mam ten zaszczyt i mogę mówić do ludzi o Bogu
w moim życiu, towarzyszą temu emocję, które porównuję z uczuciem w czasie skoków spadochronowych, których oddałem ponad 5 setek lub kiedy wyjeżdżaliśmy na patrol w rejon „teatru działań” podczas misji w Afganistanie.
Doświadczyłem wielokrotnie sytuacji podczas dawania świadectwa, o tym jak Bóg przemienił mi życie, których nie nazywam już emocjami – to prawdziwe doświadczenie Bożej Mocy, która rozlewała się w czasie samego głoszenia, ale również w całej przestrzeni mojego życia.
Kiedy ja wypełniam swoją nową misję, On ogarnia to, co dla mnie kiedyś było nie do ogarnięcia. Moi synowie świetnie się uczą, sam zakochuje się każdego dnia na nowo w mojej żonie, pojawiają się na mojej drodze ludzie o nieprawdopodobnych cechach i zaletach – ludzie, za którymi zawsze tęskniłem. Wokół mnie pojawiają się okoliczności, które prowadzą do mojego rozwoju, ale też rozwoju mojej rodziny i wspólnoty, w której mój „Szef” postawił mi nowe zadania.
Moja nowa misja jest wyjątkowa. Nowe zadania i rejony odpowiedzialności są fascynujące. Dobrze się tu czuję, ponieważ są spójne z tym co robiłem w czasie służby wojskowej. To dlatego tak dobrze się tu czuje.
Spójne są dlatego, że Bóg potrafi wykorzystać we mnie wszystko to, co już w moim życiu się wydarzyło. Wykorzystuje nawet, a może przed wszystkim, to co we mnie słabe, trudne, to z czym sobie nie radziłem. Łączy to w świetny sposób z tym, co we mnie dobre.
I ta nowa, lepsza wersja mnie jest zaskoczeniem nie tylko dla najbliższych, ale i dla mnie samego. To odkrywanie siebie jest największą petardą w moim życiu, ponieważ jestem, a może raczej staram się każdego dnia być, tym kim jestem naprawdę. Odkrywam nieustannie to, co we mnie najlepsze i służę innym. „Bądź jak dobry żołnierz Jezusa Chrystusa”.
Dzieje się to jeszcze z większą siłą oraz mocą zawsze wtedy, kiedy reaguję na głos Mistrza jak Lewi, syn Alfeusza – „Ten wstał i poszedł za nim” (Mk 2, 14).
Moja misja ma ogromną szansę odnieść sukces końcowy zawsze wtedy, kiedy wstanę jak Lewi. Moja misja zakończy się sukcesem. Ona w ogóle rozpocznie się tylko wtedy, kiedy wstanę.
Wstań i idź wypełnić swoje powołanie!