Katolicy jak Wercyngetoryks? Słów kilka o Chantal Delsol

[Grafika: obraz “Wercyngetoryks przed Cezarem” Lionela Royera z 1889 r.]

Wercyngetoryks to postać, którą zna każde francuskie dziecko. No, może kiedyś tak było. Wercyngetoryks to galijski wódz, który stawił czoła Juliuszowi Cezarowi w bitwie pod Alezją. Kiedy uświadomił sobie przegraną, wyjechał na spotkanie z Cezarem i oddał mu swoją broń. Następnie został sprzedany w niewolę. Właśnie w tej pozie – kapitulacji – zapisał się na stałe w pamięci Francuzów. Pojawiał się w poważnych księgach historycznych, na obrazach, ale także w komiksach o Asteriksie (właśnie stąd o nim słyszałem, a co myśleliście?).

Mam wrażenie, że część Kościoła katolickiego chce być jak Wercyngetoryks. Wiecie, o kogo mi chodzi. O ludzi, którzy są przekonani o nadchodzącej śmierci Kościoła w Europie, a przynajmniej jego radykalnego skurczenia. Końca cywilizacji, co gorsza, mało spektakularnego. Zamiast bohaterskiej śmierci w walce z Antychrystem spodziewają się, że roztopimy się jak lody w sierpniowe popołudnie. Poganie mieli przynajmniej swojego Juliana Apostatę, oblężenie Rugii – a my znikniemy, cytując „Łowcę androidów”, jak łzy w deszczu.

Główną postacią tego nurtu jest francuska filozof Chantal Delsol. Dużo uwagi poświęcają jej media katolickie w Polsce, jak „Gość Niedzielny” (trafiła nawet na jego okładkę!) czy „Niedziela”. Wśród jej zwolenników są ks. Przemysław Artemiuk czy Tomasz Terlikowski. Nie zrozumcie mnie źle – uważam, że przemyślenia Delsol są bardzo ciekawe, nie odmawiam wiedzy i umiejętności również jej polskim sympatykom. Z dwojga złego wolę świadomych powagi sytuacji pesymistów niż odklejonych od rzeczywistości kościelnych dygnitarzy, którzy na wieść o kolejnych porażkach religii w szkołach krzyczą „Więcej Jana Pawła II, młodzież wytrzyma!”.

Ale tego, co głoszą ci ludzie, nie rozumiem i „nie kupuję” ich argumentów.

Zapoznałem się z materiałem źródłowym [1 – przypisy znajdują się na końcu tekstu] i to mnie po prostu nie przekonuje. Co prawda nie jestem ani filozofem, ani teologiem. Nie czytałem tych wszystkich mądrych książek, co oni. Jestem dziennikarzem. Mój zawód opiera się na wyszukiwaniu faktów. I właśnie na faktach oprę mój artykuł.

Na początek muszę zarzucić, że Delsol i jej podobni nie mają żadnego pomysłu, jak w „nowej Europie” ma sobie ułożyć życie ta garstka katolików. Czy mają żyć jak dawniej, a może zmienić się w tajne stowarzyszenie? Delsol mówi: „Pomyśleć można chrześcijaństwo na wzór mnichów z Tibhirine” – a ja się łapię za głowę, bo w tym algierskim klasztorze mnisi zostali wymordowani przez dżihadystów. Zamiast zaproponować jakiś konkretny model życia, Delsol odpowiada cytatem z St. Exupery’ego, że chrześcijanie mają „iść powolutku w kierunku studni”. Równie precyzyjne rady odnajdziemy wśród jej polskich zwolenników.

Zresztą, w tym pesymistycznym podejściu jest coś niemoralnego. Niejeden kapłan czy zakonnica mogą sobie pomyśleć: „Skoro świat chrześcijański czeka nieuchronny upadek, to po co mamy walczyć z jego chorobami – korupcją, chciwością, herezjami? Nie ma sensu także ekumenizm, dialog międzyreligijny. Nie ma sensu nawet „droga synodalna”. Po co mamy uzdrawiać Kościół, skoro za 50-100 lat nie zostanie z niego kamień na kamieniu?”. Nieładnie!

Przekonanie, że procesy społeczne są nieuchronne, nie jest katolickie. Jest marksistowskie. Ale Karol Marks, mimo swoich trafnych obserwacji, pomylił się niemal we wszystkim. Marks uważał, że rewolucja pierwsza zwycięży w uprzemysłowionych Niemczech – zwyciężyła w rolniczej Rosji. Kapitalizm miał upaść – upadł zamiast tego blok wschodni, a kapitalizm okazał się reformowalny (reaganomika w USA, niemiecki cud gospodarczy). Jak mówił Niels Bohr: „Przewidywanie jest trudne, zwłaszcza jeśli chodzi o przyszłość”. Widzimy to także dziś. Ilu z tych hojnie opłacanych ekonomistów było w stanie przewidzieć kryzys 2008 r.? Ilu analityków przewidziało wyjście Wlk. Brytanii z Unii? No właśnie.

Skoro mówimy  o Marksie i walce z religią. Na I roku studiów chodziłem na „OGUN” (zajęcia ogólnouniwersyteckie – red.) na Wydziale Orientalistyki UW. Były to zajęcia z najnowszej historii Mongolii – zapisałem się trochę “dla beki”, a były to znakomite, pouczające wykłady (i pełne polskich śladów, ale o tym innym razem). W dawnej Mongolii klasę panującą stanowili buddyjscy mnisi, ale do czasu! Kraj ten podbili bolszewicy jeszcze w latach 20. XX w. i wtedy nastąpiła brutalna rozprawa z „żółtymi czapkami”: mnisi byli mordowani, a klasztory niszczone. Buddyzm miał zupełnie wyginąć. Przez I wojną światową w Mongolii były setki klasztorów, za rządów komunistów tylko trzy. Po upadku ZSRR sytuacja błyskawicznie się zmieniła: buddyzm stał się znowu najważniejszą religią kraju, a były komunista założył buddyjski odpowiednik TV Trwam. Nawiasem mówiąc, Mongolia jest też enklawą demokracji między Chinami a Rosją. Niezwykłe!

Może ktoś w tym momencie powiedzieć: „Okej, panie redaktorze, ale to była sytuacja przymusu, a teraz przymusu nie ma, jest demokracja, jest kapitalizm, pluralizm i ludzie odchodzą od wiary. Nadchodzą czasy apateistów, jak mówi ks. Halik, ludzi obojętnych na religię”. OK. Trafna uwaga. No to pogadajmy o Korei Południowej, kraju demokratycznym, gdzie od kilku dekad przybywa chrześcijan – głównie protestantów i katolików. Na początku ubiegłego stulecia chrześcijanie stanowili 1% populacji. Obecnie w Korei Płd. stanowią – uwaga! – 30%. Wśród tych katolików znajdziemy trzech prezydentów Południa [2]. Stolica Apostolska popełnia masę błędów, ale decyzja, by właśnie tam zorganizować następne ŚDM jest genialna. Ten kraj to dla nas znakomity przykład.

Zjawisko powrotu do religii, w zaskakujących formach, można zauważyć również w cywilizacji Zachodu.

Pamiętacie powstanie Państwa Islamskiego? Największym zaskoczeniem dla służb był fakt, że sporą część zamachowców stanowili Arabowie urodzeni już w Europie [3], wychowani w europejskich szkołach, w atmosferze liberalizmu, laickości i wielokulturowości. I to wszystko nie zadziałało! „McŚwiat” okazał się dla nich nieatrakcyjny, sens życia znaleźli w islamie salafickim.

Chrześcijanie oczywiście nie powinni uciekać się do terroryzmu, bo to zwyczajnie niemoralne i niehonorowe. Nie oznacza to jednak, że musimy skapitulować. W USA – najpotężniejszej demokracji świata – udało się zlikwidować „klauzulę Roe v. Wade”. To wielkie dziejowe zwycięstwo! W Europie wciąż mamy kuźnie kadr – uniwersytety, harcerstwo katolickie, wydawnictwa itd. Jednak naszym najpotężniejszym atutem będzie, jak sądzę, demografia. Stabilne, wielodzietne rodziny są charakterystyczne dla ludzi religijnych – w Kościele ich nie brakuje, zwłaszcza w takich ruchach jak Neokatechumenat czy Opus Dei [4]. Właśnie te rodziny zapewnią nam przetrwanie.

Zgodzę się z „delsolistami”, że idą ciężkie czasy. Szkoda marnować czas na (piękne, muszę przyznać) wizje wskrzeszenia monarchii katolickiej we Francji i Portugalii. „Żadnych marzeń, panowie!”. W europejskich seminariach brakuje powołań (poza jednym seminarium lefebrystów, które odnotowało rekord chętnych). Kościół absolutnie przegrał młode kobiety – brakuje nowych zakonnic. Zamiast toczyć jałowe debaty typu „po co Kościół używa pojęcia duszy, skoro współczesna psychologia go nie uznaje?” [5] będziemy toczyć walkę o oczyszczenie Kościoła z 7 grzechów głównych. Ale póki walka się toczy, dopóty świat chrześcijański trwa.

Delsol i jej zwolennicy, mam wrażenie, nieustannie podśpiewują „Bye bye life” z musicalu „Cały ten jazz”. Moim zdaniem współczesny Kościół powinien gromko śpiewać pieśń z innego musicalu Fosse’a – „Kabaretu”. Powinien nieustannie śpiewać „Tomorrow belongs to me!”

P.S. No i jeszcze jedna sprawa. Delsol nie uwzględnia w swoich prognozach jednego faktu oczywistego dla każdego katolika. Końca świata i powtórnego przyjścia Chrystusa na Ziemię.

Przypisy:
1 – „Koniec świata chrześcijańskiego” (w: „Myśląc z Janem Pawłem II 2020/21”, wyd. Teologia Polityczna/Angelicum University Press, Warszawa/Rzym 2021), artykuł M. Kędzierskiego o „rozpadzie katolickiego imaginarium
2 – https://en.wikipedia.org/wiki/Christianity_in_Korea
https://www.vaticannews.va/pl/kosciol/news/2023-05/korea-pld-katolicy-stanowia-11-proc-mieszkancow.html
3 – https://defence24.pl/geopolityka/powracajacy-bojownicy-isis-zagrozeniem-dla-europy-analiza
4 – Uprzedzając ewentualne pytania… nie należałem nigdy ani do Opus Dei, ani do Neokatechumenatu. Nie traktujcie mojego tekstu jako ich reklamy.
5 – https://www.gosc.pl/doc/8395119.To-juz-nie-sa-zarty

Adam Pośrednik – dziennikarz i bloger. Ulubieni święci: św. ojciec Pio, św. brat Albert, św. Dominik Savio i święty spokój.

 

2023-11-24T09:56:39+01:0024 listopada, 2023|Adam Pośrednik, Blogosfera|
Przejdź do góry