Życie to teatr, ale kto jest jego reżyserem? Czy jesteśmy autorami własnego scenariusza, czy raczej odgrywamy role z góry nam przypisane? To pytanie od wieków dzieli filozofów i teologów, a spór między zwolennikami wolnej woli a orędownikami przeznaczenia wydaje się nie do rozstrzygnięcia. Z jednej strony mamy przekonanie, że to my decydujemy o swoim losie. Wybory, których dokonujemy, kształtują naszą przyszłość, a moralna odpowiedzialność za czyny świadczy o naszej autonomii. Wolność wyboru to fundament etyki, a bez niej nie byłoby sensu mówić o nagrodzie czy karze. Czyż nie tego uczy nas większość religii? Chrześcijaństwo mówi o człowieku jako istocie stworzonej na obraz i podobieństwo Boga – zdolnej do podejmowania decyzji, kochania i błądzenia. Z drugiej strony, wielu ludzi wierzy w siłę przeznaczenia. Islam podkreśla koncepcję “qadar”, czyli boskiego przeznaczenia – wszystko, co się dzieje, jest zgodne z wolą Allaha. Podobnie w hinduizmie i buddyzmie karma decyduje o tym, kim się stajemy i jakie życie nas czeka. Jeśli rzeczywiście nasze losy są już zapisane, czy możemy mówić o jakiejkolwiek wolności? Nauka również nie pozostaje obojętna wobec tej kwestii. Determinizm głoszony przez fizykę sugeruje, że każda przyczyna ma swój skutek – jeśli więc nasze mózgi działają według ustalonych praw przyrody, to czy nasze decyzje nie są tylko złudzeniem wyboru? Może jednak prawda leży gdzieś pośrodku. Być może jesteśmy niczym żeglarze na rzece życia – nie mamy wpływu na nurt, ale możemy manewrować w jego ramach. Może przeznaczenie to jedynie tło, a wolna wola to sztuka, którą malujemy na tej płaszczyźnie. A może to pytanie, na które nigdy nie poznamy odpowiedzi – bo kto wie, czy nawet te słowa nie były już wcześniej zapisane?
Fabian Filip Felsman – publicysta, dziennikarz, felietonista oraz pisarz. Pasjonat żywota świętych, średniowiecza, ludowej pobożności, dekoratorstwa wnętrz, sztuki, malarstwa oraz dobrej książki. W wolnych chwilach można go spotkać w Tatrach, z książką lub gitarą w ręce albo w kajaku. Zakochany w Matce Najświętszej. Swoje życie wiedzie w Warszawie będąc redaktorem w jednym z miesięczników.