Dziecko — mi osobiście to słowo kojarzy się z wielką odpowiedzialnością, bezgraniczną miłością oraz troską, którą otaczają swoją pociechę rodzice. Sam czasami przyłapuję się na tym, że chętnie wróciłbym do tego „beztroskiego okresu” — jak większość z nas zgodnie określa czas, kiedy był … dzieckiem! Jest w tym dużo prawdy, gdyż wtedy wszystko wydawało nam się bardzo proste, bliscy obsypywali nas podarkami, nie interesowało nas płacenie rachunków, zaś głowy nie zaprzątały różnorakie problemy.
Sprawy zaczynają komplikować się, kiedy zaczyna się nasza droga powolnego wyjścia z domu — już na etapie szkoły podstawowej. Jesteśmy wtedy — jak to dzieci — ciekawi świata, żądni wiedzy i tego by… być w życiu kimś. Sławnym, bogatym, pięknie ubranym po to, by inni dostrzegli naszą wartość. To poczucie narasta w nas ciągle, nie tylko na etapie edukacji w podstawówce, liceum. Potem studia i liczymy na to, że „teraz jesteśmy już o krok od tego co sobie zamierzyliśmy”. Nic bardziej mylnego!
Bardzo często, kiedy nasze dziecięce pragnienia zderzają się z brutalną rzeczywistością jesteśmy potłuczeni na tysiące kawałków w środku, w dodatku robimy sobie wyrzuty, że to nasza wina, bo nie byliśmy wystarczająco dokładni i perfekcyjni. A może spróbujemy spojrzeć na tego typu sytuacje z zupełnie innej strony?
Bardzo często jesteśmy przekonani, że coś lub ktoś, jest dla nas idealne/-ny/-na. Nie pytamy się Boga o to, czy JEMU (nie nam) podobają się nasze marzenia! Co więcej, klepiemy na pamięć modlitwy zapominając o podstawowym fakcie, że w niebie mamy TATĘ, z którym możemy porozmawiać absolutnie o wszystkim — zawsze i o każdej porze. On naprawdę ucieszy się z tego, kiedy na modlitwie, tak zwyczajnie opowiemy mu o tym, co się u nas dzieje i zapytamy, jakby On to widział. Bóg tylko na to czeka — na czas, który poświęcimy dla budowania najpiękniejszej relacji z nim! Wystarczy uklęknąć w zaciszu swego pokoju, można iść do kościoła — choćby na Adorację i… po prostu z Nim być. Czas spędzony z Bogiem nigdy nie jest zmarnowany.
Sam zwróciłem uwagę ostatnio na to, że ilekroć poświęcam czas na spotkanie z Panem, to ten czas zawsze procentuje, zawsze zwraca mi się „z nawiązką” w postaci sytuacji czy relacji, o których skrycie marzyłem. A On wiedział o tym od dawna, tylko czekał na moment, kiedy mu wreszcie o tym powiem i zapytam: „Jak TY to widzisz?”.
Jeszcze jedno: niezależnie od tego, ile mamy lat, to w oczach Pana zawsze pozostaniemy najukochańszymi dziećmi. Jego dziećmi.
Pamiętasz, że jesteś JEGO dzieckiem?