Każdy pewnie z nas ma jakiegoś świętego patrona, może nawet jakiegoś ulubionego. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jaką rolę ten święty pełni w waszym życiu? Można odpowiedzieć na różne sposoby, bo faktycznie w przeróżny sposób są oni obecni w naszym życiu codziennym.
Każdy święty, w szczególny sposób odczuwał bliskość Boga, również w charakterystyczny dla siebie sposób. Dotknięcie świętości jest jakby wkroczeniem na most, który łączy niebo z ziemią. Ich życie, przykład za każdym razem, gdy o nich myślę, staje się dla mnie wzorem – przykładem tego, jak wykorzystać we właściwy sposób obecność Boga pomiędzy nami.
Czy taka była Elżbieta Sanna, bo przecież zostawiła pięcioro dzieci i ruszyła w świat? Kiedy jej córki i synowie musieli radzić sobie bez mamy, oddaleni o pół tysiąca kilometrów, ona spędzała godziny na… adoracji. Przez 19 lat. I co w tym ze świętości? A jednak – bo Kościół właśnie wyniósł Elżbietę Sannę na ołtarze.
Spoglądając na Elżbietę Sannę widać w niej to szczególne działanie Boga, który tak jak każdego z nas, powołuje do realizacji konkretnej misji. Święci to „tytani pracy” – zarówno fizycznej, jak i też tej duchowej. Zmagają się z ciężarem swoich ludzkich ograniczeń – niepełnosprawna Mamma Sanna – bo tak na nią wołali, a jednak jej działanie sprawia tak wiele dobra. Tak wiele inicjatyw wciąż trwa i to jest zasługa jej obecności.
Zobaczcie, że Święci są jak „lampy naftowe”. Im więcej jest w nich „nafty” tym dłużej i mocniej płoną, przypominając każdemu z nas o Bogu.
Jakikolwiek kontakt z nimi sprawia, że i my stajemy się takimi lampami, pozwalającymi płonąć wciąż Bogu w nas. Święci przyciągają, ale nie do siebie, bo ich życie przyciąga do Boga. Czasami jedna chwila z ich życia: jakieś słowo, zachowanie, działanie, mają na nas tak pozytywny i zarazem konkretny wpływ, że nie możemy już pozostać tymi samymi osobami co kiedyś, ale idziemy naprzód z otrzymaną od nich pochodnią, jak w sztafecie podczas olimpiady.
I pewnego razu zdarzyło się tak, że Elżbieta chciał udać się z pielgrzymką do Ziemi Świętej, ostatecznie jednak znalazła się w Rzymie, w którym spędziła już resztę życia. Jej spowiednikiem był św. Wincenty Pallotti – nasz założyciel, który doradził jej, aby nie martwiła się o dzieci i nie ryzykowała powrotu na Sardynię. Ona zgodziła się na to, choć z oporami, ale okazało się, że dzieci są pod dobrą opieką jej brata, księdza. Zaczęła przeżywać powołanie jako osoba poświęcona całkowicie Bogu. I to właśnie Ona, należała do najbliższych współpracowników św. Wincentego, gdy zakładał zgromadzenie, a on sam zwykł mawiać, że największymi dobroczyńcami pallotynów była właśnie Elżbieta.
Wspomnienie bł. Elżbiety Sanny obchodzimy 17 lutego.