Świat, w którym miłość nie istnieje. Historia przepisywana jest wciąż od nowa, a język pozbawiony jest znaczenia. Świat, w którym brak zmysłowości – nie dlatego, że zakazana, lecz dlatego, bo się jej wyzbyto. Dzieci zwrócone przeciw rodzicom; gorycz i nienawiść obywateli wymierzona we wrogów ludu i obce mocarstwa. Świat, w którym przeszłość jest martwa, przyszłość niewyobrażalna. Partia może wszystko, a zwykły człowiek nie ma żadnych szans.

Myślisz, że w kilku zdaniach opisałem to, co się obecnie dzieje? XXI wiek? Nie. To krótki opis książki, którą niedawno przeczytałem – George Orwell 1984. Ale przyznasz, że autor, jakby proroczo opisał dzisiejszą sytuację. A to jednak książka z ubiegłego wieku. Jednak nie o recenzję tu chodzi, acz polecam przeczytać. Warto!

Definicji miłości znajdziesz mnóstwo. Wiele książek, filmów, artykułów i konferencji. Setki, ba… tysiące autorów, filantropów mówiących i piszących na przestrzeni wieków czym jest miłość. Do mnie, pośród ich wielości trafiła jedna. Konkretna, rzeczowa, prosta lecz cholernie trudna w realizacji: „Miłość, to nie uczucie. To postanowienie.” Niesamowicie łatwo powiedzieć jest komuś „kocham cię” – bo pięknie wyglądasz, bo zrobiłeś pyszne śniadanie; jesteś taka czuła (cokolwiek to znaczy). I żeby była jasność – nie jestem ekspertem w obsługiwaniu miłości. Tym bardziej nie poczuwam się, by o niej dawać świadectwo czy (o zgrozo) nauczać. Ale ta definicja pozwoliła mi zrozumieć wreszcie, że miłość wyrażana w nadętym słowie czy zdaniu bez pokrycia w codziennych wyborach to nie miłość. Albo miłość, tylko że na opak. Czyli? Nie – miłość. Codzienna rutyna stająca się uporczywym oglądaniem drugiej osoby i w ciszy powtarzaniem „mam cię dość.” Ad fontes – kocham cię, czyli POSTANAWIAM: dbać o ciebie, troszczyć się, dawać każdego dnia poczucie bezpieczeństwa, wpatrywać się w ciebie jak wtedy, kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz. Kocham cię, czyli POSTANAWIAM być obok do końca – mimo choroby, mimo niepowodzeń, mimo, że już nie wyglądasz jak wtedy, gdy się poznaliśmy.

Gdzie dziś znaleźć tę miłość? Ludzie totalnie (uważam) zobojętnieli na drugiego człowieka. Za każdym razem, gdy odchodzę od lady w jakimkolwiek sklepie uśmiecham się do pani czy pana i mówię: dobrego dnia; dobrego popołudnia. Czy coś mnie to kosztuje? Zupełnie nie. A tej osobie po całym dniu użerania się z roszczeniowymi ludźmi zrobi to dzień. Bo ktoś się do niej uśmiechnął. Może pomyślisz, że mam wybujałe ego; że tym „dobrego dnia” chcę to ego wywindować. Masz prawo tak myśleć, ale… to jest właśnie ta miłość. Codzienna, wyrażana w  najdrobniejszych gestach i słowach. Trudne? Spróbuj.

Nie jest wielkim dziełem zasługującym na oklaski w społecznościach umieścić komentarz w obronie zwierząt, przyrody czy nawet człowieka. Nie jest oznaką pobożności codzienna wizyta w kościele, choć niektórzy są plus catholique que le pape. Robiąc tak można się któregoś dnia obudzić będąc właściwie rozbitkiem o rafy swych własnych złudzeń. Wtedy pojawi się pytanie: co zrobiłem nie tak?

Zatem, gdzie ta miłość?

Bartłomiej Kasprzyk – reporter w TVP. Ambiwertyk, meloman.
Czasem lubi pogotować, częściej coś zagrać (np. na pianinie).
Aktywny fizycznie, mniej społecznie.