Fundament vs. fundamentalizm

W sierpniu zeszłego roku udało mi się zrealizować jedno z postanowień noworocznych A.D. 2022 – odwiedziłem muzeum Czartoryskich w Krakowie. Od czasu słynnego remontu słyszałem wiele głosów zachwytu o ekspozycjach i samej strukturze muzeum. Wiedziony ciekawością i zachętami udałem się do królewskiego Krakowa i mogę potwierdzić jako świadek naoczny, że słowa uznania i onomatopeje zachwytu są jak najbardziej uzasadnione. Przemierzanie poszczególnych ekspozycji to jak spacer po historii Polski i jej silnych kulturowych związkach z dziedzictwem europejskim. Żal tylko czasami ogarnia jak sobie człowiek uświadomi, jak wyglądałyby nasze muzea, biblioteki czy kościoły, gdyby nie II wojna światowa…, jest jednak jakieś światełko w tunelu w tym względzie i mamy nadzieję na powrót skradzionych artefaktów. Pośród wielu wybitnych dzieł malarstwa znajduje się tam obraz szczególny, przed którym spędziłem lwią część wizyty – Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem Rembrandta.

Ten XVII-wieczny holenderski malarz znany jest ze swych autoportretów, mówiąc z przymrużeniem oka – protoplastów selfie, oraz wybitnych przedstawień scen biblijnych. Jedno z dzieł ten pobożny protestant poświęcił Jezusowej przypowieści o miłosiernym Samarytaninie z 10 rozdziału Ewangelii wg św. Łukasza. Trzeba się dobrze przyjrzeć obrazowi Holendra, aby dostrzec tytułową scenę. Na pierwszy rzut oka widać ogromne drzewo, po lewej stronie oglądającego jest oświetlona promieniami słońca polana z elementami zabudowy, po prawej zaś spowity lekkim półmrokiem zagajnik, na którego tle widzimy Samarytanina z rannym – ukryci są w cieniu, na skraju drogi. W odległym tle: kapłan jadący w powozie, lewita idący drogą.

Czytając słowa Ewangelii czy też patrząc na obraz Rembrandta zawsze przychodzi mi na myśl komentarz ks. prof. Józefa Tischnera, który stwierdził, że przypowieść o miłosiernym Samarytaninie pokazuje różnice pomiędzy fundamentem a fundamentalizmem. Ci, którzy uważali się za sprawiedliwych i pobożnych z urzędu nie udzielili pomocy rannemu. Ten zaś, który był obcym – Samarytanin pochylił się nad biedą człowieka. Fundamentem jest świadomość bycia stworzonym na obraz i podobieństwo Boga, fundamentalizmem zaś, w tym przypadku, skoncentrowanie się na sprawach nieistotnych, które urastają do miary zagadnień centralnych. Fundamentalizmem w tej scenie jest przede wszystkim stosunek do innego – Samarytanin jest inny i niejako ex natura nie może zrobić nic dobrego. A jednak Jezus wskazuje, że nie różnice etniczne, przynależności do grupy czynią człowieka dobrym lub złym. Fundamentalizm w spektrum epistemologii można by scharakteryzować jako obniżoną tolerancję na dysonans poznawczy: w wirze wielości postaw, pluralizmu wartości etc. trzeba się czegoś mocno złapać i trzymać, za wszelką cenę. Choć sama diagnoza o wariabilistycznym charakterze rzeczywistości jest słuszna, to jednak sposób odpowiedzi na to wyzwanie jest błędne. Przypomina to dziecięcy sposób radzenia sobie ze zmiennością – aby poznać trzeba unieruchomić. To błąd poznawczy, który czasami bywa nobilitowany do rangi pielęgnowania tradycji, tymczasem tradycja, parafrazująca powiedzenie Gustawa Mahlera, to przekazywanie ognia, a nie czczenie popiołów.

ks. dr Grzegorz Kurp SAC – pallotyn, historyk filozofii, radca prowincjalny, rzecznik prasowy warszawskiej Prowincji SAC.

 

2023-01-20T10:13:17+01:0020 stycznia, 2023|Blogosfera, ks. Grzegorz Kurp SAC|
Przejdź do góry