Cierpienie każdemu człowiekowi kojarzy się bezwzględnie negatywnie. Zarówno gdy idzie o jego przebieg jak i jego istnienie. Niemniej cierpienie może mieć czysto empiryczne zastosowanie, w którym staje się czynnikiem lub mówiąc szerzej – drogą poznania świata zarówno widzialnego jak i niewidzialnego.
Jako świat widzialny z filozofii nazwalibyśmy świat tzw. ,,zewnętrzny”, a więc ten, który poprzez pracę naszych systemów percepcyjnych nam się w jakimś zakresie jawi. W jakimś zakresie, bowiem ludzkie systemy percepcyjne mają swoje ograniczenia i w ten oto sposób jaszczurka widzi w innych długościach fal jak człowiek a nietoperz ma swój odrębny system echolokacji, którego nie możemy przypisać stricte funkcji poznania ani słuchowego ani wzrokowego.
W podobny sposób realizuje się poznanie wewnętrzne, introspekcyjne. Gdy człowiek dojrzewa zaczyna już nie skojarzeniowo, ale na własnej skórze odczuwać takie emocje jak złość, wstręt czy chociażby poirytowanie. Te negatywne emocje mają konkretne antropologiczne uzasadnienia, chociażby wstręt jest niezwykle ważny w kontekście przetrwania człowieka (pozwala nam rozpoznać rzeczy trujące). Wszystkie te negatywne emocje mają również funkcję poznawczą.
Cierpienie oczywiście może być różnorako rozumiane. Możemy cierpieć fizycznie, psychicznie lub równolegle w oba sposoby. Cierpienie fizyczne, również pozwala nam przetrwać. Kiedy człowiek poparzy sobie palce, odruchowo oddala je od źródła ciepła. Ta umiejętność pozwoliła wypracować w człowieku od najmłodszych lat odruchy autoprotekcyjne, które mają na celu utrzymanie go przy zdrowiu.
Jednak czy nasze ludzkie cierpienie wewnętrzne, również jest nam w jakimś zakresie potrzebne? Bardzo często w naszym życiu jako ludzie, doświadczyliśmy głębokiego zawodu drugim człowiekiem. Gdyby tenże zawód nie miał żadnych dalszych konsekwencji, faktycznie sens jego występowania mógłby być przez wielu zakwestionowany. Jednakże ten sam zawód pozwala nam obiektywnie spojrzeć na drugą osobę. Człowiek ma tendencję do idealizowania drugiego człowieka, nie zauważając początkowo jego wad uwypuklamy w obrazie tego człowieka jego silne strony. Dzięki zawodowi, ten bilans się wyrównuje i uciekamy od tzw. ,,marzycielstwa”.
Drugim przykładem może tu być fundament cierpienia. Wielu filozofów podkreślało, że cierpienie wynika w zasadzie wyłącznie z bezradności. Bezradność w zmianie drugiego człowieka, bezradność w zmianie swojej sytuacji czy to duchowej czy materialnej, czy w końcu bezradność wobec zmian zachodzących na świecie.
Jednakże wartym podkreślenia na końcu jest fakt, że drugiej takiej bezradności w życiu nie zaznamy. Bowiem tak jak przy dziecku, które się poparzy i odsunie rękę od ciepła, tak samo wypracowujemy odpowiednie mechanizmy autoprotekcyjne gdy idzie o relacje międzyludzkie. Być może dlatego właśnie, cierpienie musi być wpisane w nasze bytowanie zarówno na tym świecie, jak i między sobą.
Franciszek Cwalina – absolwent reżyserii dźwięku na wydziale fizyki UAM w Poznaniu oraz magister Kognitywistyki na wydziale filozofii UJ w Krakowie. Kocha muzykę, Kraków i jego historię. W wolnym czasie zgłębia kuchnię starokrakowską i galicyjską.