W wielu francuskich diecezjach proboszczowie nie dostosują się dzisiaj do narzuconego przez rząd ograniczenia liczby wiernych na publicznych Eucharystiach. Wyznaczony dla wszystkich religii próg to 30 osób, bez względu na to, czy nabożeństwo odbywa się małej sali modlitewnej czy na przykład w mogącej pomieścić 25 tys. wiernych bazylice św. Piusa X w Lourdes. Wielu biskupów wezwało proboszczów, by pilnie zachowywali środki ostrożności, ale przyjmowali na Eucharystię wszystkich, którzy się zgłoszą.Dziennik „Le Figaro” zauważa, że we Francji mamy dziś do czynienia z buntem biskupów. Przewodniczący episkopatu abp Eric de Moulins-Beaufort zapewnia, że nikogo nie zachęca do obywatelskiego nieposłuszeństwa. Jednak zdaniem przewodniczącego episkopatu, zakazując kultu, rząd przekroczył swe kompetencje. Zauważa jednocześnie, że rozporządzenia rządu są dla proboszczów niewykonalne. Na jakiej podstawie bowiem mają decydować, kto będzie mógł uczestniczyć we Mszy, a kto nie? Na nic się też nie zda mnożenie niedzielnych Eucharystii. Jeden z proboszczów wyliczył, że na Boże Narodzenie musiałby ich odprawić 66.Tymczasem o zastosowaniu się do rządowych instrukcji każdy biskup decyduje osobno. Wielu upoważniło już proboszczów do nieliczenia się z rządowym zakazem, przy zachowaniu jednak innych środków bezpieczeństwa. Arcybiskup Strasburga przypomina, że ukończył politechnikę, zna tabliczkę mnożenia i sam potrafi ustalić liczbę wiernych proporcjonalnie do powierzchni kościoła. Ordynariusz diecezji Perpignan oświadczył, że bierze osobistą odpowiedzialność za wpuszczanie na Msze wszystkich, którzy się zgłoszą. „Dość! Przestańcie nas infantylizować” – reaguje arcybiskup Paryża Michel Aupetit, i dodaje: „30-osobowy limit to totalna głupota”. Teraz tylko czeka, czy w niedziele rząd roześle po kościołach policjantów z pałkami.

ks. Stanisław Stawicki SAC