W ciągu ostatnich 3 dni bp Adrian Galbas SAC prowadził na antenie Radia 5 a wieczorami Radia Pallotti.FM rekolekcje wielkopostne zatytułowane „Koronawirus, czyli czas na większą wiarę, nadzieję i miłość”. – To jest chwila na weryfikację mojego dotychczasowego życia.  Jezus chce dać nam szansę na nowość – powiedział m.in. biskup pomocniczy diecezji ełckiej. Organizatorem rekolekcji było czasopismo diecezji ełckiej „Martyria”.

W swoim nauczaniu hierarcha podkreślał, że czasu pandemii nie można po prostu przetrwać i przetrzymać. – Nie możemy też go jedynie przeżyć. Tu chodzi o coś więcej. To, co ludzie dotychczas oglądali na ekranach swoich telewizorów, śledząc bohaterów filmów grozy, teraz mają za swoimi oknami. Dzisiaj telewizor może być wyłączony. Nie trzeba oglądać filmów science-fiction czy przerażających horrorów, wystarczy włączyć jakiś program informacyjny, by zobaczyć coś, co dotychczas było efektem fantazji scenarzystów – mówił.

NAUKA 1

Jak zauważył najważniejszą sprawą wierzących jest teraz, by nie zapomnieć o Bogu. – Wiem, że wam może być jeszcze trudniej niż mnie. Kolejny tydzień w domu z dziećmi bez szkoły jest trudniejszy niż pierwszy. A jeszcze jest przecież strach o przyszłość. „Dotychczas byłem na śmieciówce, a teraz jestem śmieciem” – słyszałem od kogoś – wskazywał, zaznaczając, że w dobie niepewności i zmiennych meandrów rzeki życia potrzeba ufności, że „ta rzeka nadal ma swe źródło i swoje ujście w Bogu w Jego sercu i w Jego miłości”.

Pallotyn porównał ludzi do Marty, siostry Łazarza, która krzątała się i miała wszystko pod kontrolą.  – Teraz cierpienie nas zatrzymało, śmierć naszych braci i sióstr, obawa o własne życie. Już tak nie pędzimy – uwrażliwiał.

NAUKA 2

– Jeśli my to Marta, to bądźmy nią do końca. W tej sytuacji, której nie rozumiemy, wyhamowani przez cierpienie, idźmy do Jezusa. Z ufną wiarą, z modlitwą, która z niej wynika. Niech w tej modlitwie będzie to „lecz”. Panie, cierpię, „lecz” wiem że Ty mnie nie zostawisz, jak Marty przy śmierci Łazarza. Ty jesteś ze mną jak mi obiecałeś. Tak, jest mi ciężko, ale bez Ciebie Panie, będzie mi jeszcze ciężej – głosił mocno.

Wezwał do walki z pandemią, z lękiem, ale też o ludzką solidarność w imię Jezusa. – Chrystus jest obecny w każdym odruchu dobra, które dzieje się przy okazji tego koronawirusowego zła. On jest w pielęgniarkach, w lekarzach, w sanitariuszach, naukowcach, we wszystkich wykończonych. On jest w umierających i we wszystkich, którzy z oddalenia opłakują swoich zmarłych. On – ukrzyżowany i zmartwychwstały. Zwycięzca. On jest z nami. My jesteśmy w Jego dobrych dłoniach i w Jego dobrym – wymieniał.

Mówiąc o nadziei, duchowny stwierdził, że przyszłość po pandemii zależy od tego, jak zmienią się ludzkie wnętrza. – Może to jest chwila na weryfikację mojego dotychczasowego życia.  Jezus chce dać nam szansę na nowość. Byśmy zobaczyli całą prawdą o nas, o naszym dotychczasowym sposobie wybierania, wartościowania, decydowania. Sypią się skały na których budowaliśmy nasze życie. Wszystko staje się niepewne. Niczego nie przewidzisz – mówił.

Bp Galbas dodał, że nadzieja, która wynika z Chrystusa, wykracza jednak poza ziemskie życie. – On nam daje także nadzieję życia wiecznego. I teraz też jest czas kiedy, tak kruche i zagrożone staje się nasze życie doczesne. Aby tę nadzieję w sobie wzbudzić. Teraz, gdy owszem chronimy swoje życie doczesne i powinniśmy to robić jak nam zalecają lekarze i władze. Ale nie wolno nam zapomnieć, że ono nie jest wszystkim, co mamy dziś do przeżycia. Ale jest też inny świat. I o nim dopiero Pismo Święte powie, że tam nie będzie płaczu i łez i śmierci i żałoby i koronawirusa – uwrażliwiał.

W ostatnim dniu rozważań, mówiąc o miłości, duchowny porównał trwającą epidemię do węży kąsających Izraelitów na pustyni. – To jest ta chwila, aby popatrzeć w górę. Już nie na węża z miedzi, ale na Chrystusa ukrzyżowanego. On jest naszym ratunkiem. W Jego krzyżu miłości nauka. Pierwszym i najwspanialszym logo miłości nie jest serce przebite strzałą, choć i ono ma swoją wymowę, ale pierwszym i najwspanialszym logo miłości jest krzyż – uwypuklił.

NAUKA 3

Dopowiedział, że trwający kryzys to doskonała przestrzeń na okazywanie miłości. – Ile przez ostatnie tygodnie doświadczyliśmy odruchów miłości? Umordowani lekarze, nieustanna praca naukowców, by znaleźć lek, widzialna ręka harcerzy, którzy troszczą się o starszych, ludzie oddający krew i pieniądze, laboratoria pracujące non stop, przestawiona produkcja zakładów, by produkować to, co jest teraz szczególnie potrzebne. Długo by tak można wyliczać – przypominał, wskazując, że ten poryw miłości wynika z patrzenia „jak boli Ciebie, to boli i mnie”.

Kapłan zachęcił do zostawianiu sporów o błahostki, podejmowania rozmów z osobami, z którymi jest się skłóconym oraz okazywania wszystkim przebaczenia. – Mam nadzieję, że ten koronawirus spowoduje w nas to właśnie, że na nowo zobaczymy to, co mamy. By nie zazdrościć innym ich dóbr, ale być wdzięcznym Bogu za te, które dał nam. Może koronawirus sprawi, że będziemy bardziej wyczuleni. Nie bardziej znieczuleni – podsumował na zakończenie.

Łukasz Kaczyński