Jak wszyscy wiemy tegoroczny Adwent jest najkrótszy – IV niedziela Adwentu i wigilia Bożego Narodzenia to ten sam dzień. Dlatego większość adwentowych kalendarzy zaczęliśmy otwierać jeszcze zanim Adwent się w ogóle zaczął. To dla mnie w jakiś sposób symboliczne, że odliczanie do Świąt zaczęło się przed właściwym okresem liturgicznym. Dlaczego? Widzę w tym echo tęsknoty do tych jasnych świąt, co dzieją się wśród nocnej ciszy. Chociaż… chcę podzielić się moim zmieszaniem związanym z samym adwentowym kalendarzem. Tradycyjnie – składa się on z (najczęściej) 24 ponumerowanych okienek lub drzwiczek, za którymi mieści się symbol związany z narodzinami Jezusa, np. ilustracja lub fragment tekstu z Biblii czy czekoladka kształtem przypominająca okres bożonarodzeniowy, mała zabawka, ozdoba choinkowa lub cukierek. Tradycyjnie za ostatnimi, 24. drzwiczkami znajduje się przedstawienie Marii, Józefa i Dzieciątka Jezus. Każdego dnia otwiera się tylko jedne drzwiczki. Rola kalendarza adwentowego polega na przypominaniu o zbliżających się świętach oraz o doniosłości narodzin Jezusa, na łączeniu wiary z codziennym życiem (podaję za Wikipedią). I te ostatnie słowa bardzo mnie poruszają – łączy wiarę z życiem codziennym!
Ale jeśli wrzucić w wyszukiwarkę hasło „kalendarz adwentowy”, to dzieją się rzeczy nie-do-wiary.
Czekoladki, skarpetki, biżuteria, napoje w kapsułkach, kremy, perfumy, zapachowe świece, kosmetyki do makijażu lub kąpieli, a nawet gadżety erotyczne. No nijak nie mogę zobaczyć, w jaki sposób łączą wiarę z życiem. Mówię oczywiście przekornie. Wiem, że komercja drapieżnie wciska się w nie tylko to sacrum. Wiele już napisano o blaknięciu chrześcijańskiej wymowy Świąt Bożego Narodzenia wobec Christmasów, happy holidays i wesołych prezentów pod choinką. I w sumie to nawet rozumiem, że w trudnym, zimnym i ciemnym grudniu, chcemy szybciej czuć radość tej karuzeli świątecznych dźwięków, kolorów, pachnącej grzanym winem i świerkowymi gałązkami.
A jednak – pamiętajmy, że Adwent to tak NAPRAWDĘ czas budowania relacji. Ten, który ma przyjść w świętą noc, który już Jest, chce być dostrzeżony codziennie. Te małe drzwiczki adwentowych kalendarzy mają nam pokazać, że On jest bardzo blisko. I Jego światło przybywa, jeśli Go szukamy. To może ukoić nasze zabiegane i zmęczone zimą serca. I dać prawdziwą radość.
Na koniec słowa abp. Adriana Galbasa, bardzo adwentowe! Niech będą modlitwą na te ostatnie dni Czuwania:
„Radość nie jest uczuciem. To pewność serca, że moje życie ma sens, że jest w dobrych rękach. Pewność, że przyjmując Chrystusa i wiarę w Niego nie błądzę. Więcej, że to jest coś najlepszego, co mogło mnie w życiu spotkać. Dzięki temu moje życie nie jest absurdalne, bezsensowne, nijakie. Jest jakieś!”