Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat status zwierząt domowych i w konsekwencji ich umiejscowienie na drabinie hierarchii społecznej, znacząco się zmieniło. W końcu nie ma co ukrywać, praktycznie każdemu z nas towarzyszy jakiś czworonożny przyjaciel, nawet jeśli nie na co dzień, to choćby w domu rodzinnym czy gronie najbliższych znajomych – zawsze znajdzie się jakiś chętny na pieszczoty maluch.
Gdyby odrzucić sferę emocjonalną i podejść do tematu racjonalnie, posiadanie psa, kota lub królika to duży obowiązek, który wymaga dodatkowego poświęcenia, a to może przerastać niektórych z nas. Co mam na myśli? Spacery o nieludzkich godzinach, zmiany wyjazdowych planów, niekończące się pokłady sierści w każdym kącie mieszkania i ponoszenie wysokich kosztów za wizyty weterynaryjne to tylko niektóre z przykrych realiów współdzielenia życia z tymi futrzakami. Nie oznacza to jednak, że decyzja o zostaniu właścicielem wymarzonego zwierzaka wiąże się z samymi negatywami, szczególnie jeśli w grę wchodzi adopcja. Właśnie, w tym momencie przechodzimy do sedna moich rozważań, bo o ile większość z nas zna instytucje schroniska i wie, na czym polega sama jej idea, o tyle wciąż znacznie powszechniejszym środkiem do nabycia wymarzonego milusińskiego pozostają hodowle bądź, co gorsze, pseudohodowle.
Terminem tym określane są miejsca, gdzie prowadzi się działalność dążącą do osiągnięcia zysku poprzez masowe rozmnażanie osobników nierasowych lub będących typem rasy, często w fatalnych warunkach. Czasem potencjalny nabywca takiego stworzenia dowiaduje się, że jego zakup był „wadliwy” dopiero po latach, kiedy na światło dzienne wychodzą problemy zdrowotne lub socjalizacyjne, czyli w skrócie – większość życia w kłamstwie. Wbrew pozorom dla większości z nas adopcja jest rozwiązaniem najlepszym z możliwych. Dlaczego?
- Bo nie każdy superbohater musi nosić pelerynę
Każdy, kto kiedykolwiek miał możliwość odwiedzenia schroniska, przyzna mi rację – jest to w takim samym stopniu smutne, poruszające, jak i radosne doświadczenie. Zapytacie zapewne skąd ten optymizm, otóż uwierzcie mi, nadziei, z którą te zwierzęta patrzą na każdego mijającego kraty przybysza nie sposób opisać słowami. Niestety statystki nie napawają optymizmem. Codziennie setki psów i kotów zostaję porzuconych bez konkretnego powodu, a wiele z nich na skutek agresji wywołanej lękiem przed powrotem do traumatycznej przeszłości, traci szanse na znalezienie nowego domu. Stając się właścicielem takiej znajdy, pomagasz walczyć z kryzysem bezdomności na znacznie szerszą skalę niż mogłoby Ci się wydawać.
- Dlaczego ja?
Niewiele z nas zdaję sobie sprawę, że oprócz zwierząt patrzących na świat zza krat, pomocy potrzebują także te przebywające w fundacjach. Powody, dla których znalazły się one w takim, a nie innym miejscu są przeróżne – porzucenie, zgubienie lub oddanie przez swoich dotychczasowych właścicieli. Najsmutniejszy jest fakt, że okoliczności, w jakich przyszło żyć tym maluchom najczęściej są konsekwencją nieodpowiedzialnych działań ze strony ludzkiej. Adopcja daje możliwość znalezienia domu z prawdziwego zdarzenia, a stworzenie po przejściach jeszcze bardziej marzy o ciepłym kącie, miłości i opiece. Gwarantuje, że jego wdzięczność za otrzymane wsparcie przerośnie Twoje najśmielsze oczekiwania.
- Podstawowe szkolenie masz z głowy
Wiele niechcianych czworonogów to dorosłe osobniki, które miały już okazję na własnej sierści przekonać się jak wygląda życie wśród ludzi. Często są one zatem mniej wymagające niż młodsze zwierzęta, uczące się dopiero funkcjonowania w towarzystwie człowieka. Jaki z tego wniosek? Decydując się na znajdę po przejściach, możesz liczyć na to, że nie rozniesie ona mieszkania podczas Twojej nieobecności, co jest szczególnie istotne dla osób bez większego doświadczenia w wychowywaniu zwierząt. Oczywiście nie mam na myśli tych najcięższych przypadków – ofiar przemocy fizycznej bądź przewlekle chorujących, gdyż najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się pozostawienie ich pod opieką specjalistów i wybór spośród nieco mniej angażujących opcji.
- Wszędzie o tych pieniądzach
Tak, teraz w pełni świadomie chciałabym poruszyć temat uznawany za społeczne tabu. Kupowanie zwierzęcia od hodowcy zawsze wiąże się z kosztami, które obejmują nie tylko samą jego cenę, ale także opiekę weterynaryjną i inne tego typu usługi. „Adopciaki” są już często zaszczepione, odrobaczone i zachipowane, a w dalszej perspektywie schronisko pokrywa koszty ich sterylizacji lub kastracji. Ponadto część organizacji oferuje pomoc w zakresie opieki behawioralnej, a wydatki związane z tego typu szkoleniami mogą oscylować w granicach kilku tysięcy złotych. Wiem, że decydując się na psa czy kota, należy mieć świadomość wzrostu codziennych wydatków, jednak jeśli istnieje możliwość otrzymania czegoś w zamian za bezinteresowne wsparcie, nierozsądnym byłoby nie skorzystać.
- Do wyboru, do koloru
Żyjemy w społeczeństwie, które bardzo lubi zwracać na siebie uwagę. Niecodzienna fryzura, ciekawy styl lub rzucający się w oczy makijaż to zaledwie kilka przykładów na to, jak dążymy do tego, aby wyróżniać się z tłumu, a mimo to ciężko nam podobną postawę zachować w podejściu do zwierząt. Przykład? Wciąż wiele osób woli nabyć poddaną modyfikacjom genetycznym, wierną kopię psa z rodowodem niż urokliwego, ale odbiegającego od współczesnych kanonów kundelka. Zwykle, kiedy nowy zakup jest młodym i tryskającym energią szczeniakiem, wybór wydaje się właściwy. Kłopoty ze zdrowiem mogą być zauważalne dopiero po latach, ale wtedy jest już za późno.
Podsumowując, przygarniecie bezdomnego czworonoga to niezwykle ważna decyzja, która przyniesie korzyści zarówno Tobie, jak i jemu. Dla takiego zwierzaka Twój dom to nie tylko schronienie, ale szansa nowe, lepsze życie w gronie prawdziwej rodziny. Możesz mi nie wierzyć, ale adoptując, naprawdę ratujesz życie i pisze to jako dumna właścicielka, porzuconej w lesie suczki o imieniu Bambi. Całe szczęście, że są na tym świecie ludzie gotowi nieść pomoc bez względu na okoliczności. Ty także możesz być jednym z nas, dlatego adoptuj, nie kupuj!
Weronika Karteczka – Przyszła dziennikarka, której muzyka towarzyszy już od najmłodszych lat – kiedyś gra na gitarze i wokal, obecnie woli przysłuchiwać się temu z boku. Prywatnie pasjonatka sportu w każdej postaci, można by stwierdzić, że natura to jej drugie imię.