Trudno się mówi kazanie w tą niedzielę, wiedząc że wczorajszego ranka przed godziną 6 rano w Chorwacji zginęli ludzie, którzy potrzebowali czegoś więcej.

Ludzie w rożnym wieku. Z planami na przyszłość, z planem zwiedzania na jutro. Nie ma ich. Pytanie, jak żyli? Może ktoś jechał tam, by się samemu nawrócić. Nie zdążył.

Jak ja żyje? Czy jeśli dziś, jadąc wieczorem pociągiem do Warszawy, zdarzy się poważny wypadek, to będę mógł z czystym sumieniem patrzeć na swój koniec? Czy może jednak jeszcze będę miał przed oczami tego brata, z którym tydzień temu pokłóciłem się o ….?

Każda tragedia to trauma. Każda tragedia jakiej doświadczamy w życiu – pozostawia bliznę.

Jest to trudne. Takie doświadczenie uczy nas myślenia o tym co będzie potem. Takie doświadczenie to też kolejna okazja dla nas ludzi wierzących o modlitewny szturm. Za tych co poginęli i za tych, którzy są ranni.

Kościół dziś czyta urywek Łukaszowej Ewangelii.

Ewangelia o gotowości. O czujności. O oczekiwaniu. O spotkaniu.

I te słowa, które pewnie już wielokrotnie słyszeliśmy: bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.

Być gotowym? Św. Franciszek Salezy powie: «Jak szybko mijają lata! Miesiące stają się tygodniami, tygodnie dniami, dni godzinami, a godziny pojedynczymi chwilami…»  

Zobaczcie, że codziennie, o każdej godzinie, minucie, sekundzie i w każdej chwili – Pan jest bliski naszego życia.
To są te wewnętrzne natchnienia.
To są ludzie, którzy są wokół nas.
To są wydarzenia w naszym życiu: te smutne i te radosne, te w których się uśmiechamy i te w których płaczemy. Te w których jesteśmy z kimś i te w których jesteśmy zupełnie sami.

Co mamy robić? Jak mamy żyć? Jaka recepta?
Niech będą przepasane biodra wasze. A potem. A potem zapalone pochodnie. Bądźcie podobni do ludzi oczekujących. Czekajmy.

Jeden ze znanych dziennikarzy – Krzysztof Ziemiec – nie kryjący swojej wiary, powiedział w jednym z rozmów takie słowa:

Najważniejsze w życiu jest zachować taką równowagę, żeby być człowiekiem spójnym. Jeśli deklaruje coś, jeśli głoszę coś, jestem wierny pewnym zasadom – to jestem wierny wszędzie: i w domu, i na ulicy, i w pracy – nie ma tutaj różnicy.

W życiu każdy z nas powinien robić rzeczy dla innych. Żyć dla innych a nie dla siebie. Można oddać cząstkę siebie innym. I tak naprawdę to działa w dwie strony. Ja oddaję siebie innym, ci inni dają swój uśmiech, albo dziękując ładują moje akumulatory.

Ktoś, kto ma za dobrze w życiu to trochę o tej wierze zapomina. Taka jest natura człowieka, że dopiero kiedy coś jest nie tak, kiedy mamy kłopoty, problemy, kiedy coś jest ze zdrowiem, kiedy w rodzinie się nie układa ­– to dopiero wtedy gdzieś tam się zwracamy do Boga: pomóż! ratuj!
A tak na co dzień jak jest dobrze to zapominam o Bogu, o tym Bożym planie. Czasami trzeba dojrzeć do takiego etapu żeby wiedzieć, że wszystko jest po coś.

I na koniec.

Dzisiaj, jeśli wysłuchamy cierpliwie problemów, z których zwierzy się inna osoba lub hojnie obdarujemy kogoś w potrzebie, to znów się stanie. Dzisiaj, jeśli w naszej osobistej modlitwie otrzymamy nagle niespodziewane natchnienie, to znów się wydarzy.

Dolina Miłosierdzia, 7 sierpnia 2022