Dokładnie 70 lat temu, 22 stycznia 1950 roku, ks. Wincenty Pallotti został ogłoszony błogosławionym Kościoła Katolickiego. Chociaż jego proces beatyfikacyjny rozpoczął się bardzo wcześnie, bo już w dwa lata po śmierci, trwał długo, między innymi z powodu rozległej działalności Pallottiego. Błogosławionym ogłosił go papież Pius XII, dokładnie w setną rocznicę śmierci tego rzymskiego kapłana.

Jak dobrze wiemy, kluczowymi momentami procesu beatyfikacyjnego są stwierdzenie heroiczności cnót Sługi Bożego (uczynił to 24 stycznia 1932 roku papież Pius XI) oraz kanoniczne uznanie, że za jego wstawiennictwem dokonał się co najmniej jeden cud. Spośród rozlicznych, urzędowo stwierdzonych cudów jakie dokonały się za wstawiennictwem ks. Wincentego Pallottiego, Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych wybrała dwa: cudowne uleczenie po wstrząśnieniu mózgu 9-letniego chłopca z Rzymu, Aleksandra Lutri oraz uzdrowienie ze stwardnienia rozsianego (sclerosi multipla) Niemki z Nabburga, Małgorzaty Sandner.

– Cudowne uzdrowienie Aleksandra Lutri: dnia 12 września 1898 roku, dziewięcioletni Aleksander Lutri, bawi się ze swoją siostrą i dwoma kolegami w domu przy Borgo Vittorio pod numerem 5 w Rzymie. Zjeżdżając po poręczy klatki schodowej z IV piętra, traci na III piętrze równowagę i spada z wysokości 18 metrów uderzając o marmurową posadzkę sieni. Aleksander doznaje wstrząśnienia mózgu (commotio cerebralis) i złamania podstawy czaszki (fraktura basis cranii). Powyższa diagnoza zostaje postawiona w rzymskim szpitalu Santo Spiriti in Sassia, dokąd natychmiast przewieziono malca. Alfredo Ramoni, lekarz, który asystował przy chłopcu, tak opisał jego stan: brak przytomności, przeraźliwie biała twarz, całkowity bezwład mięśni, ledwo wyczuwalny puls, oczy postawione w słup bez jakiejkolwiek reakcji. Kapelan szpitalny, kapucyn, udziela chłopcu sakramentalnego namaszczenia. Lekarze zapowiadają rychłą śmierć.

Wtedy matka chłopca zwraca się do Lekarza Niebieskiego. Za radą przyjaciół wsuwa pod poduszkę konającego syna obrazek ks. Wincentego Pallottiego i błaga gorąco Boga, ażeby za wstawiennictwem świątobliwego kapłana, uzdrowił Aleksandra. W dwa dni po nieszczęśliwym wypadku, wczesnym rankiem, wchodzi do sali, w której leżał chłopiec sądząc, że zastanie go martwego. Tymczasem syn siedzi na łóżku. Myśląc, że to senne widzenie, matka podbiega do niego i z lękiem zmieszanym z radością pyta:

– Kto ja jestem?

– Mama! – woła chłopiec i wpada w jej objęcia.

Biedna kobieta prawie od zmysłów odchodzi z radości i pyta jak to się stało, że widzi go zdrowym. Ale chłopiec pamięta tylko swój upadek z poręczy i uderzenie o marmurową posadzkę. Potem śniło mu się, że jakiś starszy ksiądz, cały w jasności, chodzi dokoła jego łóżka i dotyka go kilkakrotnie ręką. Zaskoczona tym opowiadaniem, matka podaje chłopcu obrazek z wizerunkiem księdza Pallottiego. Chłopiec woła:

– To ten, to ten!

Lekarz, który badał chłopca po wypadku, jego kolega, specjalista w dziedzinie wstrząsów mózgu i złamań podstawy czaszki oraz specjalny lekarz z ramienia Kongregacji ds. Kanonizacyjnych orzekają jednomyślnie, że Aleksander jest całkowicie uzdrowiony i że uzdrowienia tego nie da się wytłumaczyć siłami natury lub działaniem medycyny.

– Cudowne uzdrowienie Małgorzaty Sandner: już w 16 roku życia Małgorzaty stwierdzono pierwsze objawy stwardnienia rozsianego: duszności i częściowy bezwład. W 22 roku życia spędza ona całe tygodnie w szpitalu. Stan zdrowia nieco się polepsza. W 26 roku życia wychodzi za mąż. Wykonuje wszystkie prace domowe, ale ból w nogach, w plecach, szyi i ramionach powraca i dokucza coraz bardziej. W 30 roku życia przychodzi na świat jej pierwsze dziecko. Po dwóch latach od jego narodzin matka nie może już stać na nogach o własnych siłach. Leczy się u różnych lekarzy. Daremnie. Nogi stają się coraz cieńsze. Skóra przestaje reagować na ukłucia. Dochodzą jeszcze zaburzenia w mowie, duszności i zawroty głowy. Chora przemieszcza się w fotelu na kółkach lub leży bezwładnie na łóżku. Włada jedynie rękami.

Jest rok 1947. Pozostająca w tym smutnym stanie Małgorzata Sandner nawiązuje kontakt z niemieckimi pallotynami, którzy zachęcają ją do ufnej modlitwy o uzdrowienie za wstawiennictwem ks. Wincentego Pallottiego. Ale Bóg zdaje się milczeć. Mimo tego, Małgorzata nie ustaje w modlitwie. 6 września transportują chorą do kościoła, gdzie uczestniczy we mszy św., i przyjmuje Komunię. Gorąco też błaga Pallottiego, aby się wstawił za nią do Matki Boskiej o uzdrowienie. W wigilię święta Imienia Maryi, słyszy donośny głos: „Wstań i idź w kierunku pieca”. Chora spędza bardzo niespokojną noc. Rano opowiada wszystko przyjaciółce, pani Fischer i swemu synowi. Prosi ich, aby ją posadzili na krześle, bo chce chodzić. Syn chorej ucieka ze strachu z pokoju. Małgorzata bierze w ręce obrazek Pallottiego, wzywa gorąco jego pomocy i przy słowach: „w imię Boże” wstaje i idzie o własnych siłach płacząc i śmiejąc się na przemian. Miało to miejsce 12 września 1947 roku w dzień imienin Najświętszej Maryi Panny. Siedmiu lekarzy specjalistów oraz lekarz Kongregacji ds. Kanonizacyjnych po dokładnym zbadaniu chorej oraz po 22 posiedzeniach w Kurii biskupiej w Ratyzbonie, orzekają, iż nagłego, pełnego i trwałego uzdrowienia Małgorzaty nie można wytłumaczyć ani siłami natury, ani interwencją medycyny.

Aleksander Lutri i Małgorzata Sandner, 22 stycznia 1950 roku w bazylice św. Piotra w Rzymie, osobiście biorą udział w uroczystościach beatyfikacyjnych ks. Wincentego Pallottiego.

Ks. Stanisław Stawicki SAC