Ostatnie kilka dni skłoniło mnie do wielu podsumowań tego, co do tej pory tutaj przeżyłam.
Powitanie Papieża, podczas którego zobaczyłam młodych ludzi siedzących na drzewie (zupełnie jak Zacheusz!). Pomyślałam wtedy o tym co Zacheusz usłyszał od Jezusa, by szybko zszedł, bo Jezus chce być w jego domu. Do nas Jezus też idzie. Nie musimy być wysoko i widzieć wszystkiego. Wystarczy nam, że Jezus przyjdzie, powie nam co mamy robić. Musimy tylko zejść na ziemię.
Droga Krzyżowa z Papieżem transmitowana w polskiej strefie w Lizbonie w połączeniu z widokiem modlących się młodych Polaków robiła wrażenie. Zaskakujące było wtrącenie bardzo prywatnych zwierzeń młodych ludzi między stacjami Drogi Krzyżowej. Dzięki temu została zwrócona uwaga na wiele problemów, z którymi ludzie na co dzień się borykają.
Podczas czuwania ogromna ilość ludzi adorowała Jezusa w Największym Sakramencie. Spokój i jednocześnie wzruszenie na tylu twarzach w jednym miejscu, w jednym czasie to coś, co ciężko porównać z innym wydarzeniem. Młodzi ludzie pozostali na miejscu czuwania do rana, by o godz 9.00 rozpocząć ostatnią Mszę Świętą z udziałem papieża podczas tych ŚDM.
Papież tak często mówił ostatnio o pokoju. Mówił o tym, żeby się nie lękać. Jako młodzi ludzie jesteśmy przyszłości.
Tymczasem przyszłość ludzi ŚDM zmierza ku Korei Południowej, a po drodze odwiedzimy Rzym.
Jest jeszcze wiele rzeczy do przekazania, do opowiedzenia, do opisania. Najpierw jednak trzeba to przeżyć w sobie.